poniedziałek, 26 stycznia 2015

Story cubes w natarciu

Nie muszę wspominać chyba jak bardzo uwielbiam Story Cubes? Pod koniec zeszłego roku wyszły trzy nowe dodatki: galaktyka, sport i medycyna. Niestety, w minimalnej ilości czyli 3 kości na dodatek (zamiast oryginalnych pierwszych trzech części - po 9 kości). 18 unikalnych ikonek opisujących elementy które kojarzą się z kosmosem i podróżami pozaziemskimi, które mogą zostać wykorzystane przy snuciu opowieści, do tego tyle samo elementów, które kojarzą się z medycyną i zdrowiem oraz tych, znanych z różnych popularnych sportów.

Ubogaca to dotychczasową pulę kości. Miłą informacją (aczkolwiek realizacja nastąpi dopiero we wrześniu br.) jest fakt, że story cubes obejmą różne historie komiksowo-filmowo-książkowe. Dodatkowymi zestawami będą story cubes - Batman i story cubes - Muminki. Tym razem w zestawach po 9 kości w każdym.

W zasadzie nie  korzystałam jeszcze z kości do snucia historii w gronie znajomych... do tej pory wykorzystywałam je w nauce języka, co zresztą świetnie się sprawdzało na różnych poziomach nauczania, ale z chęcią w końcu skorzystam z ich podstawowej funkcji. :)


sobota, 24 stycznia 2015

List miłosny

Owej gry sama nie posiadam, ale miałam przyjemność w nią zagrać. Wygrała ją Niebieska Smoczyca w konkursie rebelowym, ale ja grałam akurat w niemiecką wersję. I z chęcią powtórzyłabym partyjkę... do gry najlepiej potrzeba 4 osób.


Przekaż swój list księżniczce Annette i nie pozwól na to innym graczom. Mocne karty przynoszą szybką korzyść, ale czynią z ciebie cel. Z drugiej strony, poleganie zbyt długo na słabych kartach skończy się tym, że twój list wyląduje w kominku Księżniczki. List Miłosny to gra z gatunku dedukcji, ryzyka oraz szczęścia.

Wydawać by się mogło, cóż to za gra na kilkanaście kart? A jednak potrafi zachęcić i wywołać pozytywne emocje (bądź negatywne jeśli akurat odpadasz z gry). Na pewno trzeba trochę pokombinować i dokładnie liczyć co rzucali inni gracze, jakich kart się pozbywali i ile podobnych może jeszcze być w talii. No i najważniejsze... księżniczki trzeba bronić jak skarbu. Ma się znaleźć na ręce, w ostatecznej rozgrywce, a nie na stole. Niektóre karty determinują natychmiastowe działania, z innymi możemy blefować. Przy okazji przydałaby się pokerowa twarz. Trzeba zaskakiwać innych graczy i w miarę możliwości podglądać lub wymieniać z nimi karty. Niekiedy, ratując się przed odkryciem, trzeba też "opchnąć" komuś księżniczkę. Zawsze to ratuje skórę na kolejną rundę, a jak księżniczka kocha... to wróci. :P

 Zawartość pudełka:
  • 16 kart gry
  • 4 karty pomocy
  • instrukcja

niedziela, 18 stycznia 2015

Popiół i kurz

"Nie wiadomo, czy istnieją niebiosa. Nie wiadomo też, czy istnieje piekło. Jedyne, co jest pewne, to popiół i kurz zalegające piętro wyżej. Tu każdy przedmiot, myśl, uczucie mają swoje Ka – odbicie świata materialnego. Tu pełzają myślokształty, zbierają się skeksy – demony nagłej śmierci, tu przenika zło chcące pożreć, zawładnąć twoją duszą. Tu wędrujesz Ty, gdy nie zdajesz sobie sprawy, że właśnie umarłeś. Witaj w świecie Pomiędzy! Pod cierniowym krzyżem, na którym wisi rozpięty mnich. Mnich, który poznał tajemnicę tego świata i musiał umrzeć dla niej, pozostawiając swojemu przyjacielowi swoisty testament: sięgaj głęboko i znajduj odpowiedzi."


Trzeba przyznać, że opis brzmi zachęcająco... i dlatego też zagłębiłam się w tę książkę, autora "Pana Lodowego Ogrodu", tak przeze mnie ulubionego. Jednak "Popiół i kurz" to skok na głęboką wodę... tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Im masz bardziej bogatą wyobraźnię, tym gorzej dla ciebie... W Świecie Pomiędzy czai się Hieronim... Kto oglądał film "Silent Hill" wie o co chodzi... przy czym "urocze" pielęgniareczki wyglądają jak Miss Universe przy niektórych stworach, które zalegają świat tuż za naszym. 

Bohater, który może odrobinę przypomina Vukko Drakkainena... bo trzeba być nieźle porypanym, żeby podjąć się, jako hobby, bycia przewoźnikiem dusz, które utknęły w Świecie  Pomiędzy. Niektóre nie zdają sobie sprawy, że umarły... inne nie mogą wydostać się z zaklętego kręgu umierania, inni trafili tam przypadkiem... - "-To nie piekło. To coś pomiędzy - wyjaśniłem. - Miejsce w pół drogi. Powinniście pójść dalej, tam, gdzie jest ludziom przeznaczone. To jest świat upiorów. Dość już tu tkwicie. - Pan mówi o zbawieniu? - Tylko o wyzwoleniu. Zbawienie to nie moja działka. Nie udaję Boga, panie rotmistrzu, jestem tylko przewoźnikiem. Nie wiem, co dalej. Chyba trzeba mieć ufność. Ile można tkwić na stacji przesiadkowej? Ale ja tylko przeprowadzam. Taki samorodny talent. - A jaki jest haczyk? - Obol - wyjaśniłem. - Trzeba zostawić ten świat za sobą, symbolizuje to obol. Coś, co zostało tam, a ma wartość. Najlepiej pieniądz. Może być nawet grosz, byle znajdował się tam. W świecie żywych. Bez tego po prostu się nie udaje."

Co innego koty. Koty mogą spacerować po tym świecie do woli. Hmm, a może po prostu nie wiedzą, że tak nie można się włóczyć więc przechodzą przez wymiary nieświadomie? Wracając na naszą stronę, muszą nocne wędrówki odespać. 

Czym jest Ka? Każda rzecz, niezależnie od wielkości, użyteczności i wieku ma swoje Ka w Świecie Pomiędzy. Chociaż tutaj może być tylko rozwalającym się ze starości motorem, jednak naładowane emocjami, przywiązaniem i energią dawnego właściciela, tam w niczym nie ustępuje Harley Davidssonowi. Rzeczy o silnym Ka są swoistą tarczą i orężem, które można zabierać na wędrówki za Zasłonę. - "Dlatego chodziłem na pchli targ i wyszukiwałem takie przedmioty. To mogło być cokolwiek. Papierośnica, fajka, pióro, zegarek, moneta, bombka na choinkę. Czasem zardzewiałe lub zaśniedziałe resztki. Ale ich Ka nadal było potężne. Talizmany. Gładziłem je dłonią i niekiedy kupowałem. W tym świecie były trupami. Przegniłe, zardzewiałe i pokryte śniedzią widma przeżywały drugą młodość w świecie Pomiędzy. Tu były martwe, ale tam ich Ka jaśniało pełnym blaskiem i wciąż chciały chronić swojego właściciela."

Co cię czeka gdy spróbujesz przejść przez bramę? Fantastyczna i straszna przygoda. Boisz się dalej czytać, ale nie sposób się też od książki oderwać. Bohater - żaden super hero, obrywa równo... w obu światach, ale jest inteligentny... wie jak sobie poradzić, na co dzień pan doktor, wykładowca na uczelni... w co po niektóre noce Charon.. przewoźnik na tamtą stronę. I to bez żadnego ideologizmu, bez wgłębiania się czy jest raj i jak on wygląda... to takie raczej świeckie przejście... do świata lepszego i bezpieczniejszego dla udręczonych dusz. A co będzie dalej i kto tam na nie czeka? Same zobaczą.

Do tego zagadka kryminalna... wizyty w Świecie Pomiędzy zmieniają charakter (pamiętajmy o Obolu dla Charona - a nasz bohater zgromadził całkiem pokaźną kolekcję artefaktów ze świata rzeczywistego, którymi wykupywały się duchy na tamtym świecie, od carskich świnek, przez srebrne monety po obligacje na okaziciela) kiedy umiera przyjaciel naszego bohatera. Powinien od razu trafić do nieba, a tu zonk... utkwił, opleciony cierniami i tylko może dawać pojedyncze znaki i ostrzeżenia. A oczywiście nie zostawiamy przyjaciół w potrzebie... więc będzie się działo.

Jak wiarygodna jest czarownica? Czy umówić się z jedną ze "studentek" na kawę czy podziękować za miłe słowa o wykładzie i pójść w swoją stronę? Zawsze ten element ryzyka... jednak to bezpieczniejsze niż standardowy podryw w pubie czy na dyskotece, który mógłby się naprawdę marnie skończyć, gdyby nie pewne zdolności oceny rzeczywistości... A poza tym dobra wiedźma nie jest zła... w różne klocki.

A w ogóle skąd to się wszystko wzięło? Na ile Świat Pomiędzy jest realny? Każde dziecko bało się potworów za firanką, pod łóżkiem... kościotrupa, wilkołaków i całej gamy stworów jakie tylko spanikowana dziecięca wyobraźnia była w stanie stworzyć. tak, jak już kiedyś wspominała Niebieska Smoczyca, oryginalne "Baśnie" braci Grimm były okrutne, ale dzieci miały świadomość, że najgorsze zło da się zwalczyć i pokonać. Na ile takie "bliskie spotkania" z własną wyobraźnią lub dotknięciem jakiejś cienkiej granicy pozostawiają ślady w psychice? Różnie to bywa... nasz bohater wspomina, że miał "epizod schizofreniczny", bo tak go zdiagnozowali... lekarze stwierdzili, że zwariował, a on po prostu widział i wiedział to co było w Świecie Pomiędzy. Potem nauczył się przejścia kontrolować, poznawać ów świat, w końcu całkiem nieźle sobie w nim radził i ciężko było stwierdzić czy woli bardziej pracuje tam za obole czy na etacie uczelnianym tutaj? - "Ale nauczyłem się wchodzić do świata Pomiędzy zupełnie inaczej. Już nie jako mglisty, przeciekający przez ściany astral. Mogłem się tam pojawić jako istota z krwi i kości. I nie tak łatwo było mnie już skrzywdzić."

Czy czytać? Jeśli się nie boisz i lubisz takie klimaty - tak. Zdecydowanie. Jeśli przeraża cię sama wizja Skeksów, Spinofratrów, upiornego pociągu, miasteczka umarłych i dzieci Lilith - odłóż książkę na półkę i nie zaglądaj. Potem - nic już nie będzie takie same...

piątek, 16 stycznia 2015

Hobbit

Aby trochę dłużej pobyć w klimacie trzeciej części filmowego Hobbita, w okresie okołosylwestrowym odświeżyłam grę - rzeczonego Hobbita.

 
Bilbo wyrusza z krasnoludami na ryzykowną wyprawę, której celem jest odzyskanie skarbu strzeżonego przez smoka Smauga.


Można dołączyć do nich, stawić czoła groźnym goblinom, trollom i wielkim pająkom! Zdobywać niezbędny ekwipunek, by móc pokonać swych przeciwników i odzyskać skarb krasnoludów. Dodatkową atrakcją są dwie pomalowane figurki: hobbita Bilbo Bagginsa i smoka Smauga!


Kostki bywają zdradzieckie. Kiedy ci najbardziej zależy na zapasach, oczywiście wyrzucasz same topory. A kiedy mógłbyś przerzucić jakąś tarczę, ląduje ci na głowie cały zapas lembasów.


Krasnoludy przydają się do licytacji. Niekiedy zwycięża ten z najniższym numerem, niekiedy z najwyższym... i trzeba trochę pokombinować co chce się ugrać. Czasami można trochę zyskać albo dużo stracić.

 
Niektóre wydarzenia są przyjemne, ale niekiedy trzeba się nieźle wygimnastykować żeby otrzymać swój upragniony klejnot... my preciouuuuussss... liczący się do punktów zwycięstwa, dla chętnych rubiny... dla innych szafiry. Kamieni jest sporo, od wyboru do koloru.


A kiedy uda się pokonać wszelkie trudności losu, a smok nie zdecyduje się polecieć na rekonesans i spopielić Miasta na Jeziorze... można pojawić się pod Samotną Górą, podśpiewując: Knock, knock, knocking at the dragons door... :)


W trójkę pokonaliśmy Smauga: drużyna Kot, Borsuk i Feniks :)

środa, 14 stycznia 2015

Nutcrackers

Dziadki do orzechów... nigdy nie zastanawialiśmy się nad ich wyglądem i przydatnością. Ot, brało się orzech do ręki, dziadek miał sobie z nim poradzić, a na nas czekało smaczne wnętrze. 
Tymczasem dziadków do orzechów jest cały wachlarz... od klasycznych drewnianych, po bardziej wymyślne formy, przez mosiężne, żelazne, aluminiowe po plastikowe i ceramiczne. Ich kształtów nie sposób zliczyć. Przez poszczególne zwierzęta, istoty legendarne i mitologiczne, postaci ludzkie po schematyczne i symboliczne. Nie brakuje również dziadków przypominających klasykę... choć i tu zdarzają się nie tylko żołnierze i królowie... są gajowi, rybacy, mikołaje...
W zasadzie sama nie zbieram Dziadków do Orzechów, ale mam osobę, która je uwielbia. Zawsze więc, przy każdej okazji staram się wyszperać jakiegoś nowego orzechołamacza. Jednym z moich ulubionych zakupów był dziadek mosiężny w kształcie smoka, dziadek drewniany wiewiórkowy i wilkowy. Poluję na dziadki w kształcie kotów.
Tym razem jednak złamałam tradycję dziadka pod choinkę, a zamiast tego przygotowałam dziadkowe karty. Część z nich to ozdoby kolekcji, a część to te, które warto by jeszcze było zdobyć. Które są które? Można się łatwo domyśleć...

sobota, 10 stycznia 2015

A pomnika Achai nadal nie ma...

Cesarzowa objawiła się po raz czwarty... brakiem pomnika.
Co mówi Empik?
Intryga, wojna, i niepowtarzalny świat wykreowany przez Andrzeja Ziemiańskiego powracają! Ponad pół miliona fanów cesarzowej Achai doczekało się siódmej odsłony kultowego uniwersum. Co czeka władcę? Zwycięstwo czy śmierć? Imperium musi trwać Imperium musi trwać.
Jak zwykle doskonały język i błyskotliwe pomysły. Ziemiański to prawdziwy fachowiec fantastyki. Jarosław Grzędowicz, autor Pana Lodowego Ogrodu
Świetni bohaterowie. Dużo akcji. Zero nudy. Czego chcieć więcej od fantasy? Jakub Winiarski, Nowa Fantastyka



Co mówię ja? Hmmm... zastanawiam się czy Ziemiański nie opisuje RPG-a.. Przynajmniej mam takie wrażenie, że to dłuuuuuuga czwarta odsłona nowej kampanii. Uwaga, spoileruję, zgodnie z tytułem, że w tym tomie pomnik nie zostanie odnaleziony. Sprawy za to się skomplikują. Znacznie. RP nie ma monopolu na przebywanie po drugiej stronie Gór Bogów. Jeśli dzieje się źle, należy sprawić, że będzie jeszcze gorzej. Nic tak nie poprawia notowań jak (nie)udany zamach. Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle, a najlepiej dwie... Najlepsze agentki? Takie, które nie wiedzą jak być agentkami i idą na żywioł. Byli szermierze natchnieni... są też natchnieni piloci... a nawet pilotki... a może zwłaszcza pilotki. Jak sprawić, żeby twierdza się poddała? Zrzucić na nią zakażone pchły... Faceci są przewidywalni... niestety. Mój ideał nieco sięgnął bruku (of course chodzi o Tomaszewskiego), ale mam nadzieję, że po kilku perypetiach w końcu coś do tego zakutego łba dotrze. Co jest ważniejsze: sex czy miłość? Czy lepiej zdobyć faceta będąc przy nim czy wyprawiając się na drugi koniec świata? Co ślepy wie o kolorach? Czyli czemu stracił wzrok i jeszcze bezczelnie kłamie? Gdzie w Cesarstwie można zdobyć najwięcej diamentów? Plotka to broń potężniejsza niż sto karabinów. A stu artystów powtarzających plotki potrafi rozwalić całe państwo... Czemu kobieta milcząca jest lepsza niż udzielająca porad? Ahhh, pytań jest wiele, wątki się rozwidlają. Należałoby prowadzić dochodzenie jak w CSI Hidden Crimes. Zastanawiam się czy na 5 tomie się skończy? Mam wrażenie, że autora bawi ta historia i ciągnie ją, zasupłuje i rozszerza, a niekiedy prowadzi czytelnika na manowce.
Czy chcę żeby kolejny tom był ostatnim? Nie wiem. Zżyłam się z bohaterami, z niektórymi utożsamiłam (np. czarownicą Kai) i jak to z RPG-ami bywa, najchętniej pociągnęłabym wszystko do SZCZĘŚLIWEGO zakończenia. Ale cóż... jako czytelnik nie mam nic do gadania. Mogę tylko czekać kiedy MG, tzn. autor zdecyduje się nas obdarzyć kolejnym tomem... może jeszcze niekoniecznie ostatnim? Mi tak szczególnie na odnalezieniu pomnika nie zależy. :P

piątek, 2 stycznia 2015

Indyk w sezamie czyli wariacje noworoczne

Noworoczne obiady... pustki w sklepach, goście w domu.. coś trzeba wymyśleć. :)
Wariacje ziemniaczane czyli frytki i ziemniaczki zapiekały się ładnie w piekarniku. Marynowana dynia wyjęta była ze słoika (lub surówka warzywna, do wyboru), do tego sos tatarski i gwóźdź programu czyli Mr Turkey. Mr Chicken nie przyjechał do sklepu, więc nie udzielił się na stole. Mr Turkey obdarzył nas hojnie swoją piersią (2 kg starczyło dla wszystkich na dwa dni).
Najpierw w marynacie z oleju sezamowego, zwykłego i czarnego sezamu. Potem solidnie oprószony czosnkiem niedźwiedzim (przypominam, w formie zielono-listkowej, nie w ząbkach), do tego pieprz syczuański, odrobinę słodkiej i ostrej papryki, troszkę soli i voila! Na patelnię... Potrawka spokojnie dochodziła sobie, współgrając z rumieniącymi się ziemniaczkami, tak, że nikt nie musiał na nikogo czekać. A nieskromnie powiem, że smaczne to to było. :)