poniedziałek, 30 grudnia 2013

Podusznik in green...

Nowy podusznik skończony, trochę czekał na ozdjęciowanie, a w międzyczasie powstało półtora nowego... ale się biedak doczekał. :)


Gotowa pałatka spoczywająca na łóżkowej kapie...


i voila! Gotowa, zszyta, z ozdobnikami...


seria smocza: Green Dragon

wtorek, 24 grudnia 2013

Choinkowo

W tym roku zawitały do mnie dwie choinki, a w zasadzie trzy (jeśli liczyć małą artificialną choinkę, której nie zdążyłam jeszcze nawet w zeszłym sezonie rozebrać, więc była jedną z pierwszych rzeczy gotowych do obecnego sezonu zimowego). Moja mama postanowiła mieć małą choineczkę, większa (wyższa ode mnie of course) przypadła więc mi. Tym razem, każdy ubierał swoją... mama i tak pewnie będzie pełnić rolę corocznego destruktora choinek, ale póki są i cieszą oczy, mogę się nimi pochwalić. Jedna w wersji złotej, druga tęczowej (po przejściach). Moja biedna choinka zaliczyła upadek, zawsze lepsze to niż warszawskie atrakcje... kilka bombek poszło.... wiele igieł się osypało, ale tym razem Leon nie miał z tym nic wspólnego, źle rozłożyłam ciężar. Na szczęście udało się zrobić choinko-reaktywację... Voila!


Choinka nr 1 w wersji Golden Christmas Tree w odsłonie dziennej...


i wieczorowej, z zapalonymi światełkami...


Choinka nr 2 w wersji: Rainbow Christmas Tree w wersji dziennej...


i oświetlonej...


Leon, na szczęście zbytnio choinką się nie przejmował, wolał tropić zaginione igły... najważniejsze, że nie broni dostępu do okna...


Choinka w detalach: dwa urocze anioły z koronki frywolitkowej, made by Morgiana znalazły swoje zasłużone miejsce...


decoupage'owe bombki made by Panna Gronostaj... zostały równo podzielone pomiędzy obie choinki...


cekinowa bombka made by Panna Ropuszka w dwóch odsłonach oświetleniowych znalazła się na mojej choince...
 

A tak wygląda moja uroczość w odsłonie wieczornej. I można by tak siedzieć całą noc i podziwiać...

środa, 18 grudnia 2013

Mikołajowy śniezynek

Leon otrzymał prezent mikołajowy - mikołajowe wdzianko. Zasadniczo było to świąteczne ubranko dla Yorka, ale miałam nadzieję, że zdoła się wcisnąć. Ozdobione uroczym futerkiem (aczkolwiek sztucznym), zapinane na zamek, a tu naszemu gwiazdorowi zabrakło.... parę centymetrów. Łapki wchodzą, kaptur wchodzi na łebek, a na brzuchu się nie dopina. I nie pomaga wciąganie... ani reglamentacja saszetek Whiskasu. Koci Mikołaj do czasu przerobienia mikołajowego płaszczyka musi nosić swój prezent w formie narzutki. Muszę dokupić trochę czerwonego polaru i poszerzyć na grzbiecie, białe futerko by się też przydało. Nie wiem czy uda się przed świętami, ale jestem uparta... a Leon cudnie uroczy...


Ja Śnieżynkiem? No proszę... noszę XL, a wsadziłaś mnie w S-kę... poza tym, jako kot rekonstruktorki powinienem nosić ubranie z czerwonej wełny, naturalnie barwionej, ręcznie szyte, żadnych tam zamków tylko ładne drewniane lub kościane guziki no i królicze futerko... mam być gorszy od ciebie?


O ja cię kręcę! I kaptur mi na łeb wsadziła. Tracę tożsamość kulturową! Już nie wiem czy robię za świątecznego Robin Hooda  czy Kota-który-szedł-przez-las-do-babci w czerwonym kapturku...


No dobrze, przyjmijmy, że mi się to podoba... <puszcza oko> ale wiecie.... prawdziwy Kot podoła każdemu zadaniu...


Może, korzystając z okazji, przypomnimy sobie repertuar świąteczny, przecież nie będę śpiewał: Last Christmas I gave you my heart...


Jak to leciało: Przybieżyły do Betlejem koty trzy... i w prezencie dały Dziecku sto myszy....


A teraz, należy się jakiś geschenk... łosoś... śledzik, szyneczka... w końcu to była tylko próba generalna, pewnie mnie zatrudnisz jeszcze 24-go?

wtorek, 10 grudnia 2013

Zorza industrialna

Czasami zdarza się płonące wszystkimi kolorami niebo, takie o kolorach odwróconej zorzy polarnej... nie zawsze jednak ma się aparat pod ręką. Zjawisko trwa zaledwie minutę czy dwie... ale tym razem udało mi się uchwycić magiczne chmury o zachodzie słońca. Niestety, nieco w industrialnym klimacie, biorąc pod uwagę dachy bloków mieszkalnych, kominy i moją podstawówkę... ale skupmy się na tym co ponad dachami domów... grudniową magią... :)


niedziela, 8 grudnia 2013

Początkująca prządka

Jakiś czas temu powstał pomysł stworzenia i zapełnienia mapy Polski prządkami i tkaczami (dzięki Rosamar) - pomysł całkiem ciekawy i przydatny. Chociaż funkcjonuję jako bardzo początkująca prządka (aczkolwiek Guillamo znalazł już swoje nowe wygodne i przestronne miejsce i jest gotowy do współpracy), znalazłam się na owej mapie pod żółtą literką H. :)
Okazało się, że już po kilku dniach mapa zaczęła się zapełniać. Pojawiały się na niej panie znane do tej pory z mordoksiążki albo innych blogów, do których częściej lub rzadziej się zaglądało. Jeszcze kilka - kilkanaście dni i ogarnę chaos przeprowadzkowy i mam nadzieję, że będę mogła rozpocząć działalność, by w końcu w pełni zasłużyć na tytuł prządki. :)


sobota, 7 grudnia 2013

Tajemnicze domostwo

Mikołaj w tym roku był bardzo łaskawy i obdarzył mnie Tajemniczym Domostwem. I nie mówię tu jedynie o Szczycie Świata! Najnowsza gra wypuszczona przez Rebel już trafiła pod opiekuńcze czarnosmocze skrzydła i zasiliła Boardgame Tower. Wiem, wiem, przez najbliższe dwa tygodnie nie powinno się otwierać pudełka, ale jak tu się oprzeć pokusie? Oczywiście piękna grafika, dixito-podobne karty, tematyka detektywistyczno-spirytystyczna... w końcu trzeba pomóc biednemu duchowi... nic dodać nic ująć. Tylko przy jakiejś takiejś najbliższej okazji zagrać. :)

Grupa śledczych trafia do nawiedzonego domu, by rozwikłać jego zagadkę. Mają dokładnie siedem nocy na odkrycie przesłania nieszczęsnego mieszkańca posiadłości.


Tajemnicze Domostwo to towarzyska gra planszowa dla 2-7 graczy. Jeden z nich wciela się w postać ducha. Jego zadaniem jest sprawić, by pozostali gracze odgadli przedmioty, miejsca i osoby powiązane ze zbrodnią sprzed lat. 


Każdemu poszukiwaczowi jest przypisany przedmiot, lokacja i potencjalny morderca. Duch bierze sześć kart podpowiedzi. 


Jeżeli uzna, że pomoże to w poszukiwaniach, daje którąś z nich graczowi. Duch może raz w rundzie odrzucić rękę, ale zawsze musi mieć na niej sześć kart. Gdy gracze otrzymają podpowiedzi wskazują kartę, która według nich ukazuje to, o czym myśli duch. Najpierw szuka się przedmioty, potem lokacje, a na końcu osoby. Gdy ktoś nie odgadnie, to otrzymuje kolejne podpowiedzi, a stare zachowuje. Po każdym rozdaniu zmienia się dzień. 


Po tym jak znaleziono już potencjalnych morderców, to duch losuje jedną postać i daje jedną podpowiedź do niej. Wtedy z pośród grona możliwych zabójców, gracze wybierają jedną. Jeżeli zgadli, to gra zakończyła się sukcesem. 


Posłuży do tego przepiękna talia kart (podobna do Dixita), siła skojarzeń i potęga wyobraźni! 




To zabawa w skojarzenia, która sprawdza się zarówno dla pary, jak i w większym gronie rodziny i przyjaciół! 


Zawartość pudełka:
  • 19 kart Postaci (dla Ducha)
  • 19 kart Lokacji (dla Ducha)
  • 20 kart Przedmiotów (dla Ducha)
  • 19 kart Postaci (dla śledczych)
  • 19 kart Lokacji (dla śledczych)
  • 20 kart Przedmiotów (dla śledczych)
  • 84 karty snów
  • 12 pionów śledczych
  • 6 plansz śledczych
  • 6 żetonów śledczych
  • 1 plansza kalendarza
  • 1 znacznik czasu
  • 1 instrukcja
 

piątek, 6 grudnia 2013

Blondynki wolą mężczyzn

Nie bacząc na "mrozu okowy tnące" udało się w mikołajkowy wieczór odwiedzić teatr - ze znakomitymi warszawskimi aktorami. Najbardziej byłam zachwycona Jackiem Kawalcem, o dziwo... zaskoczył mnie pozytywnie Krzysztof Ibisz... trochę zaś rozczarował Tomasz Stockinger (to już nie te lata...). Przedstawienie długie, prawie 3-godzinne, podzielone na część teatralną i część kabaretowo-rewiową. Historia pewnej grupy aktorów, marzących o sławie, bogactwie i... może czymś więcej, których oczekiwania rozbijają się o ścianę szarej rzeczywistości. Ale czy na pewno było tak źle? A może wyszli na tym lepiej? Pomijając niektóre skecze, 90% przedstawienia była bardzo udana. :)


Kabaretowo-muzyczno-taneczna komedia z duchem perkusisty w tle. Dwie blondynki aktorki plus dwóch aktorów i tajemniczy reżyser Milosz Radżinski spotykają się w dawnym PRL-owskim domu kultury „Świt” w Bieszczadach, by przygotować program estradowy na kontrakt do Chicago. Jest to opowieść o marzeniach, przyjaźni, miłości i… teatrze! Całość wieńczy żywiołowa rewia kabaretowa połączona z konferansjerką Krzysztofa Ibisza.



Kogo można poznać w małym prowincjonalnym Domu Kultury? Ducha Perkusistę czy znanego aktora-reżysera? I jakie są szanse, że piękne blondynki oczarują Polonię z Chicago?


Reżyser incognito... o dziwo stwierdzić muszę, że chociaż Krzysztofa Ibisza serdecznie nie lubiłam (aczkolwiek przebił go na mojej liście Piotr Adamczyk), to w tym przedstawieniu wypadł całkiem całkiem... konferansjer, jak wiadomo bardzo dobry (choć nie mój gust), ale jako aktor też nie najgorzej i ma dystans do samego siebie...


Doktor Lubicz w pełnej krasie... chirurg-cudotwórca, który z Jacka Kawalca zrobił Krzysztofa Ibisza....


a tu taki, jakiego nie znamy... różni Polacy wracają z H'ameryki... ale powrotu czarnego wujka siostrzeniec się nie spodziewał... i nie wiadomo było czy częstować chlebem czy posypywać solą...

czwartek, 5 grudnia 2013

Każdy musi płacić

Powieść fantastyczna Roberta Forysia pt. „Każdy musi płacić” to polska odpowiedź na „Grę o tron”, a zarazem szeroko zakrojona intryga na tle wyrazistych bohaterów - głosił opis w Empiku. Jako iż z "Grą o tron" (książką, filmu jeszcze nie ruszyłam) męczę się po raz trzeci i jakoś nadal nie zachwyca, zajawka najnowszej powieści Roberta Forysia również mnie nie zachwyciła. A jednak, na przekór wszystkiemu, postanowiłam dać jej szansę. I to był jednak genialny pomysł!

"Każdy musi płacić" to powieść czerpiąca motywy od najlepszych... można w niej odnaleźć echa Wiedźmina, Diuny, kłania się cykl: Miecz Prawdy Terry'ego Goodkinda, cyklu krzyżackiego Dariusza Domagalskiego, a także kilku innych, a jednak nie jest to zebranie, pomieszanie i połączenie... idealne zgranie i dobranie odpowiednich proporcji i uwarzenie szalenie ciekawej książki. Na kilku pierwszych stronach możemy być zasypani mnogością bohaterów, jednak od czego jest dokładny spis osób na końcu książki? Poza tym sytuacja się porządkuje i podąża trzema torami, które jednak przenikają się i potrafią nieoczekiwanie splatać. 
Geografię świata przedstawionego możemy nałożyć na późnośredniowieczną, wczesnorenesansową Europę, Henryk II Jareński w swoim zachowaniu przypomina jako żywo Henryka VIII. Podobieństw między realnymi postaciami a książkowymi znajdzie się więcej, aczkolwiek występują niejako w alternatywnym świecie. Nawet chrześcijaństwo przybrało inną formę. Co ma z tym wspólnego Oczekiwana Matka i jakie dary przekazała swoim wyznawczyniom? Cy można obrabować Bank Miedziowy? Czy upiory polują na niewinne dziewczęta ciemną nocą? Do czego służy Justycjariuszowi jego Pięść? - na te i wiele innych pytań można uzyskać odpowiedzi po przeczytaniu poniższej książki. Czyta się rewelacyjnie, do późna w nocy i chce się jeszcze więcej i więcej. Nie wyobrażam sobie, żeby nie spotkać się z bohaterami w II tomie. Będę go niecierpliwie oczekiwać.


Justycjariusz Tankrid z Krom wraz ze swym oddziałem przybywa do Wyrburga. Ma za zadanie zająć się sprawą tajemniczych i brutalnych morderstw. Śledztwo komplikuje się już na samym początku, gdy okazuje się, że we wszystko może być zamieszany upiór. Jakby tego było mało, na dwór przybywa wstawienniczka Armina, niegdyś bliska mu osoba, której obecność może stać się dla niego problematyczna. Z pozoru proste zadanie z czasem przynosi więcej pytań niż odpowiedzi.

Na dworze cesarza Henryka II Jareńskiego pojawia się jego syn, Heinz. Jego przybycie podsuwa cesarzowi pomysł, by wykorzystać go do własnych celów. Natomiast w klasztorze w Liedelsn, Maja, młoda nowicjuszka, odbywa szkolenie, które już wkrótce pozwoli jej awansować w hierarchii i otworzy przed nią nowe możliwości. Obdarzona ogromnym darem dziewczyna nie podejrzewa nawet,  jak przewrotny bywa los i jak niepewna jest przyszłość.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Alegorie miesięcy - grudzień



Nazwa miesiąca grudzień (według Brücknera) pochodzi od słowa gruda (podobnie ukraiński грудень, litewski gruodis). Inna dawniej używana nazwa to prosień lub prosiniec (współczesna nazwa miesiąca w języku czeskim prosinec i chorwackim prosinac). Łacińska nazwa December (‘dziesiąty miesiąc’) została zapożyczona przez większość języków europejskich.


 Muzeum Archeologiczne Sousse, I połowa III w.
fragment mozaiki - Grudzień


Barthélémy d’Eyck, Bardzo bogate godzinki
księcia de Berry, ok. 1440


Grimani Breviary: The Month of December, 1490-1510

Godzinki Joanny Kastylijskiej, Brugia, 1496 -1506



Bracia Limbourg, Belles Heures księcia de Berry, 1405–1408/1409


Jean Le Noir, Psałterz i Godzinki Bony Luksemburskiej, księżnej Normandii, przed 1349


Psałterz koloński, koniec XIII w.


Anonim - Bitwa na śnieżki, ok. 1510 r.
 

Book of Hours of Our Lady or Hennessy by Simon Bening


Simon Bening, Grudzień,  a Flemish Book of Hours
(Brugia), I połowa XVI w.


Jean Poyer, Godzinki Henryka VIII/
Modlitewnik Anny Bretońskiej, ok. 1500


Arazzi Trivulzio - Dicembre, 1503 - 1509 

Peter Candid - Monatsbilder Grudzień. ok. 1700 r.