niedziela, 30 września 2012

Laterna magica (3)


Kinkiet Gigantów

Mała niepozorna latarenka zawieszona przed wejściem do sopockiej restauracji, w zestawieniu z ozdobą frontonu sprawia wrażenie zabawki w rękach olbrzyma.


Na ryby…

Często latarnie mają różne ozdoby, czemu więc związek wędkarzy nie miałby mieć rybki, takiej prosto z patelni?


Bim, bam, bom

Latarnia – marzenie dzwonnika :) chociaż kształtem przypomina pastorał, jednak klosze są wybitnie dzwonne…


Latarnia powieszonego

Biedna latarnia sprawiała wrażenie jakby była zawieszona na szubienicy – nieopodal starej rzeźni w Gdańsku – okolica prezentuje szkielety domów, a ona jedna… na straży.

 

sobota, 29 września 2012

Laterna magica (2)


Ulica Vlada Drakuli

Przez chwilę zastanawiałam się co przypomina mi taka patriotyczno-samoobronna sceneria. Czerwień jednak jest tak idealna, że niemal czuje się krew sączącą się strumyczkami wzdłuż ścian. Gdańska ulica Długa zyskała więc nowe miano ulicy Vlada Drakuli…


Latarnia Mao Tse Tunga

Sama nie wiem skąd przyszedł mi do głowy ten tytuł.
Czy towarzysz Mao posiadał w swoim otoczeniu taką latarnie? Ja w każdym bądź razie tak.


O krwistym brzasku wyciągam po Ciebie spragnione ramiona

Od dłuższego czasu fascynowała mnie ta latarnia. Z jednej strony przymocowana do murów średniowiecznego kościoła, z drugiej uciekająca w stronę pobliskich drzew, które jakby wyciągały po nią swoje gałęzie. Zawieszona tak pomiędzy pogańskimi a chrześcijańskimi czasami…


W różanym brzasku skrywam się w listowiu

Latarnia odkryta całkiem przypadkowo, w pobliżu ruin, które stały się miejscem częstych odwiedzin, ale ruiny to całkiem inna bajka. Latarnia ta odkrywa drogę do kasztanowego królestwa, które warto jest odwiedzać każdej jesieni. Niepozorna, ukryta wśród liści, a jednak spełnia swoje strażnicze zadanie…


piątek, 28 września 2012

Zrozumieć kota – przypowieść 156…

Kot na stole = Cat-astrofa!


Koty, a mój w szczególności miewają dziwny zwyczaj pokładania się na stole. Przy czym stół pełni rolę wielofunkcyjną: 
1. Solarium (trzeba wygrzewać się pod lampką korzystając z dodatkowego źródła ciepła i światła, szczególnie w jesienno-zimowych miesiącach).    
2. Leżaka (chociaż fotele są miększe i posiadają rozłożone kocie kocyki, nie ma to jak solidny masaż kręgosłupa na dębowym stole! :) ). 
3. Darmowej stołówki (chociaż miska jest pełna, ale to co ma pani na talerzu z pewnością jest smaczniejsze, świeższe, lepsze, bardziej apetyczne… ojej, uda mi się zwinąć plasterek szynki zanim pani wróci z herbatą?). 
4. Źródło wrażeń estetycznych (jakie piękne kwiaty… jak pachną… jakie smaczne… te liście też niezgorsze… ooo i wstążka z rafii, mniam mniam…). 
5. Punktu obserwacyjnego (chyba nie myślą, że będę siedział na ziemi i zerkał na wszystko niczym mysz? Muszę mieć odpowiednią perspektywę…). 

Dalsze funkcje w fazie poszukiwań. :)

czwartek, 27 września 2012

Laterna magica (1)

Latarnie od pewnego, dłuższego już, czasu stały się jednym z ulubionych motywów Mistrza Nikosa. Sama nie wiem czemu… chyba jest coś magicznego w światełku, które jaśnieje z daleka w mroku niczym strażnik.


Z każdego miejsca, do którego się udaję, przywożę jakąś latarnię – w aranżacji dziennej, popołudniowej lub wieczorowej. Również moi znajomi przyzwyczaili się do mojej latarniowej fanaberii i sami też robią zdjęcie lub dwa oznajmiając potem: zrobiłem /am dla ciebie nową latarnię! Zebrało się ich tyle, że można by zrobić z nich całą talię kart. Może się kiedyś doczekam takiej opcji np. w Empiku?

 
Bańka Wszechświata

Z pozoru zwykła latarnia, jakich wiele na sopockim molo, ale nie ma zwykłych przedmiotów, kryje ona w sobie całą niezmierzoną głębię kosmosu…


Jeśli świeci księżyc, niepotrzebna ja…

Kiedy zaczęłam fotografować latarnie, okazało się, że każdy myślał, że to właśnie ta latarnia, z jego otoczenia. Przecież taka podobna… stwierdzam, że można by założyć katalog latarni, nawet takich “księżycowych” sfotografowanych w samo południe.


W nocy strach ma wielkie oczy

Przeraża nas to, czego nie znamy… czego się boimy, zwłaszcza kiedy jest ciemno, a nasza wyobraźnia wymyka się daleko poza naszą kontrolę. Powiedzcie sami, czy wówczas w zwykłej podwójnej nadmorskiej latarni, w której mieści się kolonia glonów, nie dopatrywalibyście się baśniowego stwora?


Wyginam śmiało ciało

Nikt nie powiedział, że latarnie nie są muzykalne i nie czują samby…
 
 

środa, 26 września 2012

Góralu, czy ci nie żal…?

Kiedy nadchodzą chłodne wieczory i ranki, można powspominać sobie minione wakacje… ale nie tylko tegoroczne… O tej porze w zeszłym roku spędzałam krótki urlop w Tatrach, w miejscowości Szaflary, które nie charakteryzowały się niczym szczególnym, oprócz cudownych Term Podhalańskich… :)


Wprawdzie, aby się do nich dostać czekał półgodzinny marsz z kijkami do Nordic Walking (i taki sam z powrotem, najczęściej po zmroku, na ruchliwej zakopiance, w obliczu zagrożenia zombie apokalipsą… ale cóż to… :) , wrażenia bezcenne… Mimo kilku basenów wewnętrznych, jacuzzi i zjeżdżalni, najbardziej kusiły te zewnętrzne: z dyszami masującymi, fontannami, symulacją fal i wieloma innymi atrakcjami. Chłodny wieczór pełen gwiazd na granatowym niebie, a do tego cieplutka woda (ahh, ta geotermia!), pełna składników mineralnych. Wyjść z niej naprawdę było ciężko – człowiek za szybko się przyzwyczaja do dobrego. :) Jedynym mankamentem była Alejka Zbereźników – panów wieku wszelakiego, niekiedy ok. 70 i + którzy zalegali pod dyszami i przyglądali się każdej przepływającej dziewczynie. Panie wieku wszelakiego, również 50 i 60+, niekiedy w pełnym makijażu i biżuterii uprawiały konwersację w ciepłej wodzie.  Całe szczęście, że miałam własne miłe towarzystwo i mogłyśmy sobie pływać dowoli i mineralnieć. :)


Prawie jak Sabała… legendarny Góral. Wyjątkowo się skusiłam na spływ Przełomem Dunajca – po raz kolejny przełamując wodne lęki…


Nasz mistrz flisacki śmiało pokonywał Dunajec… niekiedy było bardzo płytko, niekiedy dno było mniej widoczne, a woda nieco spieniona…


Spływ kajakowy – coraz popularniejszy sport w naszym kraju :) Ja niestety tylko jako obserwator – fotograf.


Ludzka głupota czasami zdumiewa. Rozumiem hotelik czy pensjonat w ładnym miejscu, ale nad brzegiem rzeki? A jeśli przyjdą roztopy? Ulewne deszcze? Potem będzie płacz i zgrzytanie zębów.. i wina premiera.


I kolejny objaw głupoty :) Niemniej kontrastowo ładny widoczek, powoli odsłaniający Trzy Korony…


Choć tak daleko od morza, mew ci było dostatek… Jeden kamień – jedna mewa, nie licząc kaczek żebraczek (bez konotacji politycznych of course :) )


Jakby spojrzeć na tych pięć korytek połączonych w jedną tratwę, można mieć nieco obaw. Świeżo ścięte gałęzie na przodzie – żeby woda się nie przelewała, czasami trochę trzeba było wybierać… O mój smoku, i ja tym płynęłam??? :)


A w Szczawnicy czekały na nas pawie…


Cud-miód sztuki ogrodniczo-florystycznej, okolony ładnym żelaznym płotkiem… oczywiście sesja zdjęciowa musiała być.


Góry, nasze góry… standardowy widok z Gubałowki, ale serce rośnie…


Dzień był może trochę pochmurny, ale to nieważne...


I oczywiście nie byłoby gór bez “miśka”. Ten był wielce wysłużony, pamiętający dobre lata PRL-u.

sobota, 22 września 2012

Lewiatan – Behemot – Goliat

W alternatywnej przeszłości w Europie wybuchła wojna. Mocarstwa pod przywództwem Niemiec stworzyły armię potężnych bojowych maszyn. Ich przeciwnikami są angielscy darwiniści i wyhodowane przez nich niezwykłe żywe organizmy. Konflikt się rozwija, a przeciwnicy rywalizują o wpływy w kolejnych państwach, usiłując przeciągnąć je na swoją stronę. Książka niekoniecznie tylko dla młodzieży :) , dla wszystkich miłośników steampunku również.

Scott Westerfeld (ur.1963), amerykański autor science fiction i fantasy, ma na swoim koncie pięć powieści SF i kilka serii książek dla młodzieży, z których polski czytelnik zna m.in. powieści Brzydcy, Śliczni i Wyjątkowi. Zanim został autorem poczytnych książek dla młodzieży i dorosłych, pracował między innymi w fabryce ołowianych żołnierzyków, był redaktorem podręczników, nauczycielem i informatykiem. Po przeprowadzce do Nowego Jorku zajął się komponowaniem utworów dla tamtejszych teatrów muzycznych. Za pierwszy tom cyklu – powieść Lewiatan (REBIS 2011) – autor zdobył dwie prestiżowe nagrody: Locus oraz Aurealis dla najlepszej książki fantastycznej dla młodzieży w 2009 roku. Seria Lewiatan została sprzedana już do 11 krajów.


Alek, syn arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i Zofii Chotek, pada ofiarą intryg politycznych i po śmierci rodziców w Sarajewie musi uciekać z Austro-Węgier. Deryn Sharp, która po ojcu baloniarzu odziedziczyła miłość do latania, robi wszystko, aby – nawet podstępem – dostać się do brytyjskich Sił Powietrznych.

Gdy wybucha I wojna światowa, Alek zmierza właśnie uzbrojoną machiną kroczącą do Szwajcarii, a Deryn leci niesamowitym, żywym statkiem powietrznym do Konstantynopola. Ich losy przecinają się niespodziewanie, a następnie splatają nierozerwalnie w serii wspaniałych przygód.


Lewiatan cudem uszedł ze starcia z Niemcami i zmierza teraz z tajną misją do Konstantynopola. Deryn Sharp, dziewczyna, która podstępem dostała się do brytyjskich Sił Powietrznych, zaprzyjaźnia się coraz bardziej z przebywającym na jego pokładzie Aleksandrem, synem zamordowanego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Jednak odkąd Wielka Brytania i Austro-Węgry znalazły się w stanie wojny, chłopak jest w jeszcze większym niebezpieczeństwie. 

Brawurowa ucieczka w Konstantynopolu nie zapewnia mu bynajmniej spokoju. Przeciwnie – rzuca go w sam środek politycznych rozgrywek o wpływy w Imperium Osmańskim. Niemcy przekazali Turkom okręty i technologie, Brytyjczycy oferują Lewiatana. Szalę może przechylić tylko owoc tajnego brytyjskiego projektu wojskowego, stworzenie straszniejsze niż wszystkie dotychczasowe – behemot…
 


Lewiatan opuścił ogarnięty rewolucją Konstantynopol i skierował się na wschód, by bronić brytyjskich interesów w Azji. Jednak nad Syberią na prośbę cara załoga wykonuje szczególną misję – z centrum zdewastowanego obszaru ratuje niezwykłego naukowca. Nikola Tesla szybko oznajmia, że ma potężną broń zdolną zakończyć Wielką Wojnę. I daje pokaz jej możliwości.

Nie wiedząc, którą stronę konfliktu genialny wynalazca w końcu poprze, Alek, prawowity następca tronu Austro-Wegier, myśli o swych rodakach. Ale musi też nieść brzemię dopiero co odkrytej tajemnicy Deryn Sharp… a w zasadzie dwóch tajemnic. Od jego decyzji zależeć będzie nie tylko bieg historii, ale też przyszłość pięknego uczucia.

 

piątek, 21 września 2012

Dixit

DIXIT – to absolutnie genialna, przepiękna graficznie, gra w skojarzenia. Nie potrzeba żadnych instrukcji, aczkolwiek takowe są dołączone, jedyne co jest niezbędne to wyobraźnia graczy – których powinno być więcej niż 3 – wówczas gra jest naprawdę ciekawa. :) Można zastosować podczas spotkań towarzyskich, podczas nauki języka obcego, wszędzie tam, gdzie można obudzić wyobraźnię współtowarzyszy.

Wstrzymaj na chwilę oddech! Karty zostały odkryte. Ich wspólną cechą jest tajemnicze zdanie, lecz tylko jedna z kart jest do niego kluczem. Użyj swojego sprytu i intuicji, by nie dać się złapać w pułapkę zastawioną przez pozostałych graczy.


Dixit to wesoła i zaskakująca gra skojarzeń do wspólnego odkrywania w gronie przyjaciół i rodziny.


Każdy gracz w swojej turze staje się bajarzem. Wybiera spośród swoich 6 obrazków jeden i mówi zdanie nawiązujące do tego obrazka. Zdanie może być pojedynczym słowem, dźwiękiem, cytatem – nie ma tu ograniczeń. Następnie pozostali gracze wybierają spośród swoich kart taką, która najlepiej pasuje do zdania bajarza. Bajarz przetasowuje wszystkie te karty, łącznie ze swoją i układa na stole. Gracze (poza bajarzem) głosują, która karta należała do bajarza. Jeśli nikt nie zgadnie, albo zgadną wszyscy, bajarz dostaje 0 punktów. Przy innych konfiguracjach gracze i bajarz są nagradzani punktami.

Zawartość pudełka:

    84 wielkoformatowe karty
    1 plansza z torem punktów wewnątrz pudełka
    6 drewnianych pionków królików
    36 znaczników głosowania
    instrukcja

______________________________________________________

DIXIT 2

Tytuł ten powraca teraz z zupełnie nowymi 84 kartami, które zapewnią jeszcze więcej zabawy. Do gry można wykorzystywać karty z podstawowej wersji gry lub z rozszerzenia. Oczywiście można także wymieszać ze sobą oba zestawy kart.


Do rozgrywki niezbędna jest podstawowa wersja gry Dixit. Dixit to gra skojarzeń, której niezwykła oprawa graficzna, proste zasady oraz nieograniczona niczym wyobraźnia tworzą nowy wymiar rozrywki.

 

_____________________________________________________

DIXIT ODYSSEY


Z Dixit Odyssey odkryjesz na nowo magiczny świat Dixit – najczęściej nagradzanej gry ostatnich lat. Daj ponieść się wyobraźni, odkrywając tajemnice nowych kart. Tylko uważaj, żeby nie wpaść w pułapki zastawiane przez innych graczy! Dzięki nowym wariantom, w grze może brać udział aż do 12 osób. Razem wyruszcie na poszukiwanie nowych, zaczarowanych światów.

___________________________________________________________

DIXIT 3


 Premiera przewidziana jest na: koniec września! :) :) :)


Kolejna część przynosi nowe 84 karty, które zapewnią jeszcze więcej zabawy. Do gry można wykorzystywać karty z podstawowej wersji gry lub z rozszerzenia. Oczywiście można także wymieszać ze sobą zestawy kart. Do rozgrywki niezbędna jest podstawowa wersja gry Dixit lub Dixit Odyssey.



czwartek, 20 września 2012

Alea iacta est

Alea iacta est – rzekł cezar przekraczając Rubikon i toczą się tak od starożytności aż do dzisiaj po stołach całego świata. Kości do gry wynaleziono już w starożytności. Najstarsze znaleziono w pochodzących z 2000 r. p.n.e. grobowcach egipskich. Wielką popularnością cieszyły się w imperium rzymskim i w epoce średniowiecza. Były one zarówno narzędziami hazardu, jak i przyrządami wróżbiarskimi. W XX wieku dzięki wynalezieniu tworzyw sztucznych pojawiło się wiele nowych typów kości o liczbie ścianek sięgającej od 4 do 100.


Kości to prawdopodobnie najstarsze z narzędzi służących do gry znane człowiekowi. Ich wczesna historia i miejsce wynalezienia nie zostały dotąd ustalone. Kości odnaleziono zarówno w grobowcach egipskich (2000 p.n.e.) jak i kryptach indyjskich. Najczęściej przyjmuje się, że wynalazła je jedna z cywilizacji Orientu, lub że w różnych rejonach globu “odkrywano” kości niezależnie. Zdaniem greckiego dramatopisarza Sofoklesa na pomysł gry w kości wpadł inny Grek, Palamedes, podczas oblężenia Troi. Tymczasem według Herodota za ich powstaniem stać mieli Lidyjczycy, lud żyjący w Azji Mniejszej. Kości wspomniane zostały także w Rygwedzie, jednej ze świętych ksiąg hinduizmu, jako gra indyjska. Stały się one również kanwą staroindyjskiego mitu teogonicznego – zapisanej w sanskrycie opowieści o stworzeniu świata, zawartej w eposie Mahabharata. W utworze tym stworzenie świata przedstawione zostało jako cztery rzuty kostką do gry, z których każdy owocował niższym wynikiem (tzw. koncepcja czterech wieków ludzkości, znana też m.in. starożytnym Grekom).


Początkowo funkcję kości do gry spełniały kości skokowe zwierząt hodowlanych, mające kształt zbliżony do czworościanu. Namiętnie grywali nimi przedstawiciele wyższych klas starożytnej Grecji. Rozrywkę tę przejęli od nich Rzymianie, którzy określili kości skokowe mianem tali lub astragali. W złotych wiekach imperium były one podstawowym narzędziem hazardu. Nawet Horacy drwił ze “szkodliwej rozrywki młodości”, za jaką uznawał grę w kości. Zgodnie z prawem wolno było w nie grywać jedynie w czasie saturnaliów, ale niewielu bogatych Rzymian stosowało się do tej zasady. Astragale były przyczyną licznych spraw sądowych, doprowadziły nawet do zmian w rzymskim prawie. Zgodnie z kodeksem osoba pozwalająca na hazard w swoim domu nie miała możliwości wniesienia pozwu, nawet jeśli została oszukana lub napadnięta. Surowe zasady nie powstrzymały rozwoju gry w kości, a w Rzymie pojawiło się wielu korzystających z tego oszustów. W muzeach oglądać można stosowane przez nich fałszowane kości, znany jest również fresk, na którym sportretowano dwóch hazardzistów wyrzucanych przez drzwi przez rozwścieczonego gospodarza.

Greckie i rzymskie tradycje przeniknęły zarówno do kultury jak i języków europejskich. Polskie słowo “kości” pochodzi prawdopodobnie właśnie od gry w astragale. Podobnie angielskie wyrażenie rolling the bones (toczenie kości). Także nazwy kości w innych językach mają związek z kulturą rzymską. Angielskie dice i francuskie dé to słowa wywodzące się od łacińskiego datum: “coś danego” lub “zagranego”.

Rzymianie stosowali astragale wykonywane z kości, drewna, kamienia lub odlewane z metalu. Korzystali także, choć rzadziej, z kości sześciennych. Umiłowanie do hazardu przejęli od nich Germanie. Już Tacyt (56-117) opisywał ich fascynację nową grą. Fascynację tak wielką, że gotowi byli grać o cały swój majątek, a nawet osobistą wolność.


Kilkaset lat później w epoce średniowiecza gra w kości stała się jedną z ulubionych rozrywek rycerstwa. Istniały zarówno specjalne szkoły uczące wprawnej gry, jak i gildie “kościarzy”. Po latach słynni niemieccy najemnicy landsknechci zyskali opinię największych hazardzistów epoki. Niebezpieczna rozrywka nie omijała także monarszych dworów. W kości grali angielscy królowie Ryszard Lwie Serce, Jerzy i Henryk VIII. Ostatni z nich jednym nieszczęśliwym rzutem przegrał dzwony w katedrze świętego Pawła. Nie mniejszym zainteresowaniem gra w kości cieszyła się w kręgu kultury bizantyńskiej. Jeden z cesarzy wschodnich, Konstantyn VIII (1025-1028), nie tylko z umiłowaniem oddawał się hazardowi, ale nawet umrzeć miał podczas gry w kości. Wśród warstw niższych w wiekach średnich funkcję kości spełniały kamienie, pestki, muszle skorupiaków lub kawałki drewna. Stosowano je zarówno do gier jak i wróżb.


 Już od starożytności w grze w kości dopatrywano się pierwiastka boskiego. W Grecji i Rzymie wierzono, że pani szczęścia, Fortuna potrafi wpływać na wyniki rzutów. Często przyjmowano, że rzut kością jasno odzwierciedla wolę bogów, lub Boga. Nic dziwnego, że zarówno w czasach antycznych, jak i w średniowieczu kości decydowały o podziale majątków czy nawet wyborze władców. Kości stały się również jednym z najważniejszych i do dziś wykorzystywanych narzędzi wróżbiarskich.

Zmiany w zastosowaniu kości nastąpiły w XX wieku. Nowe metody produkcji tworzyw sztucznych spowodowały, że łatwo dostępne stały się kostki o nowatorskim wyglądzie, mające od 4 do nawet 100 ścian. Rosnąca popularność gier planszowych, bitewnych i fabularnych sprawiła, iż narzędzie dotąd przede wszystkim hazardowe i wróżbiarskie zyskało wiele nowych zastosowań. W czasach gdy gry fabularne były nowością, a zarazem mało popularną rozrywką, wielościenne kości często produkowano bez umieszczania na nich jakichkolwiek oznaczeń. Stąd wielu starszych graczy posiada w swoich kolekcjach kości z ręcznie naniesionymi numerami. Daty powstania większości tradycyjnych kości nie są znane. Wyjątkiem jest k8, pierwszy raz wyprodukowana w 1881 roku.


W Chinach, Korei, Japonii, Indiach i innych krajach azjatyckich kości od wieków były i nadal są niezwykle popularne. Również oznaczenia kostek do domina i sama gra wywodzi się właśnie od nich.

W kości grywano w Polsce już od średniowiecza. Była to popularna rozrywka wszystkich stanów, praktykowana zarówno w karczmach, na jarmarkach jak i na książęcych dworach. Tak kościół, jak i prawodawstwo świeckie potępiały grę w kości, jeśli tylko wykraczała ona poza ramy zabawy. Władza duchowna surowo karała graczy hazardowych, natomiast ustawodawstwo świeckie zakazywało zaciągania długów przy grze. Przykładem jest cytat ze statutu wiślickiego: “[...] gra w kości ma się odbywać za gotówkę, a nie pod zastaw”. Doskonałą ilustracją i dowodem popularności gry w kości wśród możnych jest kronika polska mistrza Wincentego. Jej autor opisuje rozgrywkę, w której uczestniczył książę Kazimierz Sprawiedliwy:

“Ktoś zaprosił [...] księcia do pojedynku w kości. Schodzą się, zaczynają walczyć. W środku leży stawka za zwycięstwo, ogromna ilość srebra. Chwieje się przez jakiś czas los walki i waha. A gracz ów w strachu wzdycha i drży, cały oszołomiony pośród nadziei i obawy, całkiem oddech wstrzymawszy, aż wreszcie ostatni rzut rozstrzyga los pojedynku i wyrokuje o zwycięstwie księcia.”

Popularność kości z czasem nie malała, ale grę tę coraz powszechniej uważano za rozrywkę pospólstwa. W efekcie zniknęła ona z dworów i pałaców, wyparta przez gry karciane i szachy.


Kości w epoce nowożytnej wykorzystywano między innymi do wróżenia, odczytując przyszłe losy z liczby wyrzuconych oczek. Pisano nawet specjalne książki, np. “Fortuna albo Szczęście” Seweryna Bączalskiego, zawierające zestawy przepowiedni odpowiadających różnym wynikom rzutów. Kości były także narzędziem używanym do gry w jedną z pierwszych gier planszowych, tzw. gąskę. Rozgrywka odbywała się na planszy z 63 polami. Niektóre z nich posiadały specjalne oznakowania np. most, karczmę, studnię, które mogły podwajać długość ruchu, zmuszać gracza do opuszczania kolejki itd. Wynik rzutu kością określał zasięg ruchu, a zwycięzcą zostawał gracz, którego pionek jako pierwszy dotarł do ostatniego pola.

Okres rozbiorów i II Rzeczypospolitej to jednocześnie kres popularności kości jako narzędzia hazardu. Wyparte zostały one przede wszystkim przez gry karciane, w tym najpopularniejszy brydż. Kości przetrwały przede wszystkim jako element wykorzystywany w różnych grach planszowych. Do polskiego światka hazardowego powróciły dopiero po roku 1989.


Pierwsze kości do gry były najprawdopodobniej wykonywane z kości skokowych zwierząt hodowlanych, np. wołów. Za czasów rzymskich materiał ten został zastąpiony drewnem, kością i metalem (ołów, mosiądz). Niekiedy stosowano droższe surowce, chociażby kość słoniową. Wymienione materiały były w użyciu aż do drugiej połowy XX w., kiedy zastąpiono je tworzywami sztucznymi. Początkowo stosowano przede wszystkim miękkie, ścieralne plastiki, nie zapewniające trwałości ani wiarygodności rzutów. Materiały te były typowe szczególnie dla wielościennych kości produkowanych w latach 70. i 80. XX w. Wraz z rozwojem gier fabularnych i bitewnych wzrosła liczba producentów oferujących kości wysokiej jakości. Współcześnie powszechnie stosuje się wytrzymałe tworzywa sztuczne, pozwalające na wieloletnie używanie kości.


Niekiedy kostki wykonuje się z innych materiałów. Bardziej popularne z nich to spieniona guma, drewno, kamień i papier. W użyciu jest też cała gama metali i ich stopów (aluminium, chrom, miedź, mosiądz, cyna, stal, srebro, złoto). Bardziej wyszukane surowce stosowane do produkcji kolekcjonerskich kości to między innymi bursztyn i kość słoniowa. Właściciele największych na świecie kolekcji wyliczają także eksponaty wykonane z może nie nazbyt cennych, ale często zaskakujących materiałów (m.in. mydło, wosk, parafina, gąbka, czekolada).

Z odmiennych materiałów wykonywane są profesjonalne kości stosowane w kasynach. Muszą być one idealnie wyważone i bardzo wytrzymałe, w związku z czym do ich produkcji najczęściej wykorzystuje się włókno celulozowe.


Dawniej jedynymi powszechnie dostępnymi i wykorzystywanymi kośćmi były wyżej opisane kości sześcienne. Tych o innej liczbie ścian używano niezwykle rzadko, przede wszystkim we wróżbiarstwie i innych praktykach okultystycznych. Sytuacja zmieniła się w ostatnich trzydziestu latach, wraz z powstaniem i rozpropagowaniem gier fabularnych, bitewnych i kolekcjonerskich gier karcianych. Choć w czasach współczesnych kości wielościenne wydają się nowością, w rzeczywistości wykorzystywano je już w starożytności. Dowodem są dwie znajdujące się w British Museum kości dwudziestościenne pochodzące z czasów imperium rzymskiego.


 W kościach wielościennych często stosuje się zasadę, tradycyjnie przyjętą w przypadku sześcianów, zgodnie z którą suma liczb na przeciwległych polach powinna być zawsze większa o jeden od łącznej liczby ścianek. W przypadku kości ośmiościennej jest to więc dziewięć, a dwudziestościennej 21. Oczywiście nie wszystkie kostki spełniają ten warunek, szczególnie że niektóre nie posiadają przeciwległych boków (np. dziesięciościenna). Również nie każdy producent zwraca uwagę na opisaną zasadę.

Ze względu na komfort w kostkach wielościennych ścianki niemal zawsze oznacza się numerami, nie zaś oczkami. Wyjątki zdarzają się zasadniczo jedynie w przypadku kości o 3, 4, 5 i 7 polach. Na kościach zawierających więcej niż 8 pól, cyfry “6″ i “9″ oznacza się dla odróżnienia ich kropką lub podkreśleniem.


k4 – czworościan – Na każdej ściance znajdują się trzy numery, umieszczone w rogach. Są rozlokowane tak, że na wszystkich trzech widocznych ściankach u góry znajduje się ta sama cyfra. Określa ona wynik wykonanego rzutu. Na niektórych kościach numery są umieszczane pośrodku krawędzi. Wtedy wynik określa numer znajdujący się u dołu widocznych ścian. Turlanie kości k4 nie jest zbyt wygodne, dlatego najczęściej zamiast tego podrzuca się ją w powietrze.


k6 - sześcian – Standardowa kość do gry o sześciu ścianach.
k8 – ośmiościan – Każda ścianka ma kształt trójkąta równobocznego. Suma cyfr na przeciwległych polach jest zwykle równa 9.
k10 – pięciokątny trapezohedron – Każda ścianka jest deltoidem. Pięć ścian styka się w jednym “ostrym” wierzchołku, natomiast pozostałe pięć w przeciwległym. W pół drogi między nimi grupy złożone z trzech ścian stykają się, tworząc pozostałe dziesięć wierzchołków. Pola są zwykle opatrzone cyframi od 0 do 9, nie zaś 1 do 10. Tradycyjnie przy jednym ostrym wierzchołku znajdują się numery parzyste, a przy drugim nieparzyste.
k12 – dwunastościan – Każda ścianka jest pięciokątem foremnym.
k20 – dwudziestościan – Każda ścianka jest trójkątem równobocznym. Suma cyfr na przeciwległych polach jest zwykle równa 21.
k30 – trzydziestościan romboidalny – Poszczególne ściany mają kształt rombu.

Współcześnie wielościenne kości do gry często kojarzy się z grami fabularnymi. Stanowią one nieodłączny atrybut wykorzystywany w niemal wszystkich systemach RPG. Za ich pomocą do rozgrywki wprowadzany jest element losowości. Najczęściej poprzez rzut kością sprawdzane jest powodzenie działań podejmowanych przez postacie. Dokładny sposób stosowania kości określa mechanika danej gry.

Kości do gry z czasem stały się nie tylko narzędziem, ale także jednym z symboli “subkultury RPG-owej”. Często sprzedaje się je w zdobionej formie (np. kości oznaczone krasnoludzkimi lub elfimi runami). Niektóre sklepy internetowe oferują nawet biżuterię w kształcie kości do gry.

Kości wykorzystywane w różnych systemach RPG:
7th Sea – dziesięć kości k10
Cyberpunk 2020  – kilka kości k6 i k10
Dungeons & Dragons – komplet kości (k4, k6, k8, k10, k12, k20)
Deadlands: Martwe Ziemie – po pięć kości każdego typu (k4, k6, k8, k10, k12, k20)
Gasnące Słońca  – kości k6 i k20
Legenda Pięciu Kręgów – dziesięć kości k10
Neuroshima – trzy kości k20, czasem także k6 lub k4, zależnie od potrzeb
Nowy Świat Mroku – k10 (w dużej liczbie, zwykle z liczbami 8, 9 i 10 o innym kolorze niż pozostałe cyfry)
Shadowrun – k6 (w dużej liczbie)
Warhammer Fantasy Roleplay – dwie k10 (k%), w poprzedniej edycji także jedna k6 i rzadziej pozostałe kości
Wiedźmin – kilka kości k6
Zew Cthulhu – komplet kości (k4, k6, k8, k10, k12, k20)
Wolsung – kilka kości k10

Jedną z technik wróżenia jest kleromancja. Polega ona na stosowaniu kości lub podobnych przedmiotów w celu określenia przyszłych wydarzeń. Najczęściej używa się dwóch standardowych kości sześciennych. Niektórzy kleromanci stosują bardziej skomplikowany zestaw trzech kości dwunastościennych (tzw. kości astrologiczne) opatrzonych symbolami planet, znaków zodiaku i domów astrologicznych. Pierwsza kość reprezentuje planety, księżyc, słońce i dwa węzły orbity. Druga dwanaście znaków zodiaku, natomiast trzecia dwanaście domów astrologicznych. Ujmując kwestię w dużym uproszczeniu, pierwsza kość określa “aktora” zdarzeń, druga odgrywaną przez niego rolę, natomiast trzecia “scenę”, na której podejmowane są działania.

Specyficzną odmianą kości stosowanych w okultyzmie są kości runiczne opatrzone literami alfabetu Futhark. Używa się ich do przepowiadania przyszłości i rzucania zaklęć. W pewnym sensie wzorowane na nich są wyżej opisane kości używane przez miłośników gier RPG.


Kości oczywiście nie kończą się na numerycznych znakach. Ciekawymi i przydatnymi kośćmi są na przykład kości pogodowe (przydatne podczas RPG-u lub do nauki języka obcego) czy kości kierunkowe k8 (podające różne kierunki świata).

Kości nigdy dostatek. :) Swoją kolekcję zaczęłam od tradycyjnych k6, potem doszły różne kości RPG-owe i kości specjalne, w stylu elfim, krasnoludzkim, steampunkowym, transparentne, tęczowe, monochromatyczne… Kości zawsze mile widziane. :)