Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gry planszowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gry planszowe. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 lutego 2015

Drako czyli Smok contra Krasnoludy

Już niedługo Dzień Murarza (lub jak kto woli Walę w tynki lub Walentynki). Jeśli ktoś poszukuje ciekawej gry we dwoje, może się m.in. zaopatrzyć w "Drako" - bardzo smoczej gry. Kupiłam ją z jakiś rok, jeśli nie więcej, temu i odleżała swoje w Boardgame Tower, do czasu zeszłorocznego Sylwestra. Temat smoczo-krasnoludzki był wówczas bardzo aktualny, i to nie tylko ze względu na Thorina, Kilego i Smauga... aczkolwiek pewne podobieństwa w grze dałoby się zauważyć. 

Słynny RPG, w którym brałam udział, spowodował chęć zagrania we wszystkie możliwe gry ze smokami na zasadzie: to zobaczymy czy uda się je pokonać... No cóż... łowcą smoków to ja nie będę... co najwyżej smoczą fajtłapą. Ani nie uratowałam krasnoludów grając po ich stronie, ani nie uratowałam smoka, będąc nim. Ale konkurencja była za silna...


Przede wszystkim zachwycają starannie i pięknie wykonane karty, plansza główna i plansze poboczne. Figurka smoka jak żywa... krasnoludy może kiedyś warto pomalować? Gra dla dwojga - i najlepiej wypróbować obie strony. Nie można stwierdzić kim gra się łatwiej, strategie gry są nieco inne.  Nie zajmuje dużo czasu, rozłożenie jej jest banalnie proste... więc często można po nią sięgać w ramach przerywników, pomiędzy innymi grami.


Słońce paliło niemiłosiernie. Niewielka, cicha dolinka, wypełniona bzyczeniem much zlatujących się do leżącej na środku padliny, zdawała się zupełnie opuszczona. Młody smok nie zastanawiał się skąd wzięła się w takim miejscu martwa owca. Bestia zniżyła lot.


W cieniu rzadkich drzew porastających granice dolinki niemożliwością było dojrzeć stojącego nieruchomo masywnego krasnoluda. Pomimo potu ściekającego mu spod wysłużonej, ale nadal niewiarygodnie mocnej kolczugi, pomimo irytującego swędzenia pod gęstą brodą i marzeń o kuflu zimnego piwa Morin nie opuścił napiętej kuszy nawet na chwilę. Czekał. 


W grze "Drako" jeden z graczy kieruje zespołem trzech krasnoludów, których celem jest pokonanie smoka. Musi tego dokonać w określonym czasie - zanim wyczerpie się talia jego kart - wówczas wygrywa grę. Każdy krasnolud jest charakterystyczny i posiada swoje umiejętności, których odpowiednie wykorzystanie jest kluczem do sukcesu (jeśli smokowi uda się uśmiercić któregoś z krasnoludów, przepadną też jego bezcenne umiejętności).

Drugi z graczy kieruje smokiem - jego celem jest przeżycie lub pokonanie krasnoludów. Gdy talia kart przeciwnika wyczerpie się - smok odlatuje, a kierujący nim gracz zostanie zwycięzcą. Wygrywa także, jeżeli uda mu się pokonać wszystkich krasnoludów (według instrukcji zdarza się to bardzo rzadko... jednak pewien feniksowy smok rozłożył mnie szybko na łopatki).


Zawartość pudełka:
  • plansza
  • 38 kart smoka
  • 38 kart krasnoludów
  • karta postaci smoka
  • karta postaci krasnoludów
  • 1 figurka smoka
  • 3 figurki krasnoludów
  • znacznik blokady (sieci)
  • znacznik furii
  • znaczniki obrażeń

piątek, 16 stycznia 2015

Hobbit

Aby trochę dłużej pobyć w klimacie trzeciej części filmowego Hobbita, w okresie okołosylwestrowym odświeżyłam grę - rzeczonego Hobbita.

 
Bilbo wyrusza z krasnoludami na ryzykowną wyprawę, której celem jest odzyskanie skarbu strzeżonego przez smoka Smauga.


Można dołączyć do nich, stawić czoła groźnym goblinom, trollom i wielkim pająkom! Zdobywać niezbędny ekwipunek, by móc pokonać swych przeciwników i odzyskać skarb krasnoludów. Dodatkową atrakcją są dwie pomalowane figurki: hobbita Bilbo Bagginsa i smoka Smauga!


Kostki bywają zdradzieckie. Kiedy ci najbardziej zależy na zapasach, oczywiście wyrzucasz same topory. A kiedy mógłbyś przerzucić jakąś tarczę, ląduje ci na głowie cały zapas lembasów.


Krasnoludy przydają się do licytacji. Niekiedy zwycięża ten z najniższym numerem, niekiedy z najwyższym... i trzeba trochę pokombinować co chce się ugrać. Czasami można trochę zyskać albo dużo stracić.

 
Niektóre wydarzenia są przyjemne, ale niekiedy trzeba się nieźle wygimnastykować żeby otrzymać swój upragniony klejnot... my preciouuuuussss... liczący się do punktów zwycięstwa, dla chętnych rubiny... dla innych szafiry. Kamieni jest sporo, od wyboru do koloru.


A kiedy uda się pokonać wszelkie trudności losu, a smok nie zdecyduje się polecieć na rekonesans i spopielić Miasta na Jeziorze... można pojawić się pod Samotną Górą, podśpiewując: Knock, knock, knocking at the dragons door... :)


W trójkę pokonaliśmy Smauga: drużyna Kot, Borsuk i Feniks :)

wtorek, 18 listopada 2014

Wyróżnienie strongholdowe

Dużo wody w Wiśle upłynęło od końca konkursu Wydawnictwa Portal na zdjęcie z grą (do 30.09.2014 r.). Wybraliśmy na Stepach Pomorskich bliższe zapoznanie się z grą STRONGHOLD. Całkiem nieoczekiwanie wyszła nam kilkudziesięciozdjęciowa sesja multiperiodowa: X wiek, XV wiek i rozrzucenie geograficzne od środkowej Europy po daleką Japonię. 

Po przeszło półtora miesiąca zaczęły się pojawiać wyniki konkursu, a konkretnie, od mojego zdjęcia. Jeszcze nic więcej nie wiem, ale się trochę pochwalę. :)


Przede wszystkim serdecznie dziękuję wszystkim, bez których to zdjęcie nie mogłoby być takie fajne, a że mieliśmy też z tego świetną zabawę... no i podczas fotografowania nie ucierpiał żaden koń ani pies (jamniki chwilowo wyszły z kadru).

sobota, 15 listopada 2014

Festiwal Gramy - warsztaty

Długo oczekiwany festiwal gier planszowych i karcianek w końcu się odbył (dla chętnych: trwa jeszcze do niedzieli wieczorem). Z jednej strony możliwość zapoznania się (namacalnego) z ofertą wydawnictw planszówkowych, ewentualnego kupienia czegoś (chociaż może nie tym razem, ograniczyłam się do kilku kości), a nawet darmowego rozegrania, w ramach wypożyczalni gier, ponad 700 tytułów planszówek.

Niestety wisiało nad nami ograniczenie czasowe, jako iż zapisałyśmy się z Morgianą na warsztaty dla twórców planszówek (po doładowaniu wiedzą bonus +1000 do kreatywności). Pierwsze - wiedza od strony technicznej, drugie - kreatywność i proces wydania, trzecie - spotkanie z twórcą kultowej gry Dixit (a teraz epidemia zbiera żniwo w mojej pracy, gdyż Dixitowi po prostu nie idzie się oprzeć). Jest parę tematów do przemyślenia, zastanowienia, ulepszenia, a potem słowo trzeba wcielić w czyn. Nie mówiąc o fajnych dodatkowych gadżetach warsztatowych. :)


Powiedzenie: "Wąchaj moją kitę", powoli przechodzące do kanonu mogło zostać wygłoszone. Wpierw przodował niebieski królik (czyli ja), potem jakoś szast prast wygrał królik zielony.... a sam autor uplasował się na ostatniej pozycji...


Twórca gry - Jean Louis Roubira - bardzo skromny i sympatyczny człowiek, z zawodu psychiatra. Posiłkował się w stworzeniu kart poezją francuską, legendami i mitologiami, współpracował z różnymi ilustratorami... (widać zmianę po 3 części - większy symbolizm)...


Ekipa złożona z kilku przypadkowych osób zasiadła do rozgrywki. Czy muszę mówić, że wygrała Morgiana? :)


Dodatkowym akcesorium do stoiska był koszyczek pełen marchewek... w końcu graliśmy króliczkami...


Szybki wgląd w moje karty. Rzuciłam temat: The Piano ("Fortepian") - Ilustracja kobiety opadającej w głąb morza i tylko rybka przepływa przez "szkielet" sukni - nikt nie zgadł oprócz Jeana Louisa... :)


Takiej wielkości kartami ciekawie się tasuje...


temat rzucony przez autora: 3 minuty przed czasem... niestety nikt nie zgadł. Chodziło o niedogotowane jajka...


mój Dixit 5 się już podpisuje...


a tu już nowa ekipa czeka na rozgrywkę...


I mój egzemplarz z autografem autora... :)


Pomysłówka - ciekawa gra podobna do tradycyjnych wykreślanek (które zadaje uczniom w celu znalezienia słówek), tym razem w formacie maxi... ruchome koło odsłania kolejny wyraz... liczy się spostrzegawczość...


Każde stoisko warte odwiedzenia...


zastanawiałam się czy można wypatrzeć kogoś znajomego, jednak w tej ilości stolików to mission impossible...


gdyby się nie szło na warsztaty, można by było rozegrać jakąś planszówkę przy stole... stos gier leżały, 700 tytułów do wyboru...

dla każdego coś miłego...


Tu można było dostać fajne kości... przy zakupie 7 jedna gratis :)


Dostałam co prawda tylko dwie, ale długo polowane smocze kości (k6 i k10) no i nie mogłam się oprzeć różowej k10... przyda się do najbliższego RPG-u :)


Warsztaty prowadzone przez pracownika firmy Trefl pokazywały proces tworzenia gier od strony technicznej, niemniej jednak ważnej. Przynajmniej wiadomo jak oszczędzać na materiale i uniknąć strat w procesie produkcji. :)


rewelacyjne warsztaty prowadzone przez Macieja Jesionowskiego z firmy REBEL, przy okazji można było sobie uświadomić wiele rzeczy, które robiło się intuicyjnie... bądź nie zwracało na nie uwagi - bonus +1000 do kreatywności :) 


15 minut, ograniczone materiały pomocnicze, zadane techniki (kooperacja i limit czasowy) i trzeba było stworzyć... grę. Na szczęście co 4 głowy to nie jedna...


Na szczęście inni też się męczyli... :)


Świat jest mały... zawsze można spotkać gdzieś znajomego... i do tego dołączy do teamu :)


i jeszcze raz spotkanie z twórcą Dixita - wersje językowe: polsko-angielsko-francuska... przynajmniej cieszyłam się, że jednak tak wiele nie zapomniałam (gubiły mnie pojedyncze francuskie słówka)...


i ostatnie bonusy - Król Żab - gra (dla dzieci, ale niekoniecznie) po warsztatach treflowych i magnetyczna zakładka do książek po rozgrywce dixitowej...