Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teatrum. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teatrum. Pokaż wszystkie posty

sobota, 15 sierpnia 2015

Shakespeare a Mozartiana

Co ma wspólnego Shakespeare z Mozartem? Może niewiele, a może jednak? Przed wystąpieniem garnizonowym na Mozartianie odbyły się próby "na sucho" - właśnie w cieniu Teatru Szekspirowskiego. Nie zachwyca... teatr oczywiście, nie próby. Tak jak uwielbiam londyński The Globe, tak szczerze nie cierpię owego czarnego mauzoleum w Gdańsku. Niemniej próby poszczególnych scenek na trawie za teatrem wypadły nam nader ciekawie...


Pojedynek - trzeba przyszykować się na umieranie...


- Ah, mój mężu... przejdźmy się trochę...


- Proszę przyjąć moje przeprosiny...


- Może tak z większym dramatyzmem?


- NIE PRZYJMIESZ PANIE MOICH PRZEPROSIN? MOICH???


- Oh, mój mężu? Jak to nie żyjesz? Zostawiłeś mnie samą?


W oczekiwaniu na kolejną scenkę...


Oni się starają, starają...


A my sobie popatrzymy...


- Powiem pani pewną przezabawną historię...


- Głośniej, głośniej!


- No to będziesz  ciuciubabką...


- Złapany! Ciesz się, że nie przez doktora Zarazę! 


- Hmmm, hmmm, hmmm...


- Zielono mi...


- Panowie... wiecie, co macie robić?


- Tak, Michelle, musisz dać się porwać...


- Uwaga na szpiega....


- Będzie panna uzbrojona i niebezpieczna...


- Ze mną, hrabio nie masz szans...
- Myli się pan, baronie...


- No cóż... mówiłem...


- Bycie ciuciubabką jest nieco trudne...


... zwłaszcza, jak wszyscy cię obserwują...

 

- Hmmm, przećwiczmy to jeszcze raz...


I jeszcze, dzięki Monice, dowód rzeczowy, iż na owych próbach też obecna byłam... :)


piątek, 6 grudnia 2013

Blondynki wolą mężczyzn

Nie bacząc na "mrozu okowy tnące" udało się w mikołajkowy wieczór odwiedzić teatr - ze znakomitymi warszawskimi aktorami. Najbardziej byłam zachwycona Jackiem Kawalcem, o dziwo... zaskoczył mnie pozytywnie Krzysztof Ibisz... trochę zaś rozczarował Tomasz Stockinger (to już nie te lata...). Przedstawienie długie, prawie 3-godzinne, podzielone na część teatralną i część kabaretowo-rewiową. Historia pewnej grupy aktorów, marzących o sławie, bogactwie i... może czymś więcej, których oczekiwania rozbijają się o ścianę szarej rzeczywistości. Ale czy na pewno było tak źle? A może wyszli na tym lepiej? Pomijając niektóre skecze, 90% przedstawienia była bardzo udana. :)


Kabaretowo-muzyczno-taneczna komedia z duchem perkusisty w tle. Dwie blondynki aktorki plus dwóch aktorów i tajemniczy reżyser Milosz Radżinski spotykają się w dawnym PRL-owskim domu kultury „Świt” w Bieszczadach, by przygotować program estradowy na kontrakt do Chicago. Jest to opowieść o marzeniach, przyjaźni, miłości i… teatrze! Całość wieńczy żywiołowa rewia kabaretowa połączona z konferansjerką Krzysztofa Ibisza.



Kogo można poznać w małym prowincjonalnym Domu Kultury? Ducha Perkusistę czy znanego aktora-reżysera? I jakie są szanse, że piękne blondynki oczarują Polonię z Chicago?


Reżyser incognito... o dziwo stwierdzić muszę, że chociaż Krzysztofa Ibisza serdecznie nie lubiłam (aczkolwiek przebił go na mojej liście Piotr Adamczyk), to w tym przedstawieniu wypadł całkiem całkiem... konferansjer, jak wiadomo bardzo dobry (choć nie mój gust), ale jako aktor też nie najgorzej i ma dystans do samego siebie...


Doktor Lubicz w pełnej krasie... chirurg-cudotwórca, który z Jacka Kawalca zrobił Krzysztofa Ibisza....


a tu taki, jakiego nie znamy... różni Polacy wracają z H'ameryki... ale powrotu czarnego wujka siostrzeniec się nie spodziewał... i nie wiadomo było czy częstować chlebem czy posypywać solą...