wtorek, 23 października 2012

Baker Street 221B – Sherlock Holmes Museum

Baker Street  221B – mekka sherlockistów, magiczne miejsce, w którym naprawdę mógłby mieszkać Sherlock Holmes, gdyby tylko nie był postacią fikcyjną. Lecz z drugiej strony dbałość o szczegóły, o każdą pozostawioną książkę, lampę naftową, zdjęcia na ścianie i popiół w kominku sprawia, że miejsce to “musi” należeć do żywego człowieka.

Gdyby nie czas wolny na Oxford Street, w miejscu, z którego łatwo było dotrzeć do Baker Street (aczkolwiek pradawni bogowie wiedzieć raczą czemu Muzeum było na drugim końcu ulicy :( ), ciężko byłoby wygospodarować czas na odwiedziny u detektywa wszech czasów. Na szczęście wspaniały pilot przychylił się do pomysłu zapaleńców, z których to grupy zostały w końcu sztuki dwie, za to bardzo zdeterminowane. :) Spółka: Króliczka i Czarna Smoczyca rozpoczęła swój quest. Początek Baker Street – czerwony doubledecker oczywiście i tajemniczy sklep Leonidas. Ciekawe czy znalazło by się w nim coś dla Leona?

 
Czarna taksówka, nieodłącznie łącząca się z pierwszym odcinkiem Sherlocka Holmesa z serialu BBC. Nieopodal Baker Street kręciło ich się całkiem sporo… Jednak odmówiłyśmy sobie tej przyjemności i nie wsiadłyśmy…


Po drodze mijałyśmy wiele takich obiektów… bar Sherlocka Holmesa, pub, pralnia…

 
Może ta kolejka nie sprawiała takiego wrażenia, ale zanim doszłyśmy na miejsce  i kupiłyśmy bilety, znacznie zgęstniała. Głównie dzięki rosyjskiej wycieczce. Fakt, że wpuszczali po 7 osób co 10 minut nie polepszał sytuacji.

Tablica mówi wszystko! :) Trafiłyśmy! Turyści robiąc pamiątkowe zdjęcia zdeczko nadłamali ulubioną fajeczkę detektywa..

 
Pan policjant i panna służąca… :) On pilnował porządku w muzeum, ona zajmowała się sklepem. Nie przeszkadzało im to jednak spotykać się w połowie drogi na krótkiej pogawędce…

Porządek musi być. Chętni mogli do woli robić zdjęcia z bardziej ówczesnymi i współczesnymi policjantami wraz z sherlockowymi akcesoriami: fajką i czapeczką.

Arthur Conan Doyle jak żywy. Nie wypadało macać wielkiego pisarza, ale jestem niemal pewna, że to jedna z figur woskowych, której nie powstydziło by się Muzeum Madame Tussaud.

 
 Sherlock Holmes – mistrz kamuflażu… wprawdzie sceny z książki nie pamiętam, ale będę mogła sobie odświeżyć pamięć…


Pani w trumnie zdaje się być nieomal żywa. Można by rzec, że to bardzo radosna mumia… ciekawe nad czym się zastanawiają bohaterowie? :)

Małe, skromne, urocze, wiktoriańskie wnętrze… :)

Zgromadzono wspaniałe akcesoria z epoki…

Wydaje się, że doktor Watson niemal chwilę temu odszedł od biurka i zamknął księgę…


A kominki? :) Przeurocze, małe i skromne, ale za to obecne w każdym pokoju…


Tylko powzdychać można było nad piękną wagą szalkową, skrzypcami i innymi instrumentami i sprzętami. Może nieco przykurzone, ale w świetnym stanie…

Dowód czarno na brązowym, że pies Baskervillów został “upolowany”. :) (zdjęcie króliczkowe).

Kto by pomyślał, że wielki detektyw będzie miał wc w kwiatki, muszlę w środku i na zewnątrz, reservoir i umywalkę? Rozumiem kawalerskie życie, ale organizacja łazienki mimo wszystko nader skromna…


I jak to angielska umywalka… dwa kurki. Trzeba myć ręce albo we wrzątku albo lodowatej wodzie… z dwojga złego, lepsza zimna. :)

 
 Co Sherlock i Watson przechowywali na strychu? Oczywiście walizki podróżne. :)

Muzeum nie zajmuje wielkich przestrzeni, jednak ilość szczegółów w nim umieszczona sprawia, że nie chciałoby się z niego wychodzić. A do tego sklep, w którym można było znaleźć niemal wszystko.


Za jedyne 25 funtów – oryginalna czapeczka Sherlocka Holmesa


Dostępna jest nawet gra planszowa, w której można się wcielić, wedle uznania, w Sherlocka Holmesa lub profesora Moriarty’ego (niestety, nie jest to młody, przystojny Jim).


Gdyby ktoś miał 200 funtów na zbyciu – można zakupić sherlockowe szachy, wykonane z marmuru. Niestety, nie miałam “drobnych” :)


A może Sherlock – bear? Poważny, skupiony, uroczy angielski miś… wymagający znacznie mniejszego nakładu finansowego.

Na środku posiadał przeuroczą, stylową kanapkę i stolik, z telefonem w stylu retro. Aż się nie chciało stamtąd odchodzić. Gadżety kusiły, a portmonentka świeciła pustkami… :( ale zafundowałam sobie odpowiednią tabliczkę sherlockową. :) Nie weszłyśmy jedynie do restauracji, w której również była ekspozycja… ale nie mówię, że tam nie wrócimy. :)
 


 

 

 

poniedziałek, 22 października 2012

Sherlock Holmes – consulting detective

Sherlock Holmes – genialny detektyw, znany mi od wczesnej podstawówki, dzięki mojemu poloniście, który lubił detektywistyczne klimaty (w czasach kiedy ja tkwiłam na Dzikim Zachodzie i w kanadyjskich puszczach) objawił mi się w końcu w najwłaśniejszym zbiorze opowiadań, dzięki urodzinowemu prezentowi panny M.


Jedyne w Polsce wydanie zawierające wszystkie opowiadania i nowele Arthura Conan Doyle’a o detektywie wszech czasów.

Sherlock Holmes, najbardziej znany bohater książek sir Arthura Conan Doyle’a, został opisany tak wnikliwie, iż przez długie lata wielu czytelników uważało, że żył on naprawdę, lub pragnęło, aby tak było. Sam autor przyznawał, że Holmes był częściowo wzorowany na faktycznie istniejącej osobie, doktorze medycyny sądowej Josephie Bellu, mentorze pisarza i jego opiekunie podczas studiów w Edynburgu. Bell był postępowym chirurgiem i słynął z dedukcyjnego rozumowania.

Książka zawiera następujące opowiadania: STUDIUM W SZKARŁACIE * ZNAK CZTERECH* DZIENNIKI SHERLOCKA HOLMESA* PIES BASKERVILLE?ÓW* DOLINA STRACHU* OSTATNI UKŁON * PRZYGODY SHERLOCKA HOLMESA * POWRÓT SHERLOCKA HOLMESA * KSIĘGA PRZYPADKÓW SHERLOCKA HOLMESA.


W tym momencie zdjęcie w sklepie obok muzeum Sherlocka Holmesa okazuje się prorocze. Wprawdzie potężny wolumin w czerwieni jest auto-prezentem Króliczki (wraz z pięknymi czarno-białymi ilustracjami), written in English, of course, ale jak by to powiedział ksiądz Natanek: to znak, że coś się dzieje. Dwa miesiące później dostałam wersję polską. :)

A sklep był przeuroczy, chociażby ta kanapka i telefon…


niedziela, 21 października 2012

Koty Demoty – Internet a sprawa kocia

Któż nie zna demotywatorów? Tematów bez liku, zdjęć i podpisów co nie miara. Z całego morza demotywatorów wyłowiłam kocie spojrzenie na człowieka i jego “zabawki” – komputer i internet, niektóre są so true… nie znam kota, który nie lubiłby się rozłożyć na klawiaturze lub chociażby po niej przejść zostawiając tajemnicze przesłanie w kocim języku, najczęściej brzmiące: hkrfhkfkdlkc dnjsd? :)