czwartek, 13 marca 2014

Sztejer - postapokaliptyczny wiedźmin

Na Roberta Forysia trafiłam przypadkiem. "Każdy musi płacić" zachwycił mnie... sięgnęłam więc po inne jego książki. Sztejer jest niesamowicie wciągający. Sceptycy mogliby rzec: ale to już było... Owszem, można w nim odnaleźć echa: Wiedźmina, Zakonu Krańca Świata, Enklawy, a nawet co po niektórych tomów Świata Dysku. Mimo tych ech w tle, zachował jednak swój niepowtarzalny charakter i wciąga jak bagno. Jedynym minusem jest jego nikła objętość. Przy zaledwie trzystu stronach wzdycham, że tak mało, rozkręcam się przy siedmiuset. Na szczęście, na przeczytanie czeka jeszcze II i III tom. :)

Jeśli więc kogoś zachęci poznanie świata 400 lat po apokalipsie... co pozostało ze "zdobyczy cywilizacji", a co zginęło i rozpadło się zaraz po wybuchu bomb zrzucanych z "żelaznych ptaków", jak ludzkość przystosowała się do życia... czy raczej nie-życia... kto chce poznać szerokie spektrum fauny: wudrułaki, latające szczury, utopce i strzygi, nie wspominając o innych mutacjach i wynaturzeniach, jakich najstarsi górale nie pamiętają... zanurzyć się w dzienne schronienia Wyklętych, poznać miejsca położone poza rzeką Wrzącą, wiedzieć na czym najlepiej zarobić 100 srebrnych marek i czemu lepiej słuchać ostrzeżeń wiedźmy-znachorki - dobrze trafił. Gdyby nie parę drobnych (i groźnych) niedogodności, świat parę setek lat po apokalipsie nie byłby taki zły. No i pozostaje jeszcze kwestia Zakonu.... czy lepiej być pod jego opieką czy uciekać gdzie pieprz rośnie, przeklinając na "cycki świętej Panienki"?


Dobrych ludzi już nie ma - są tylko kanalie, źli i trochę mniej źli. Czyli ofiary. Mówiono o nim, że nadszedł do miasta od północy, prowadząc siwą klacz, uzbrojony w dwa miecze skrzyżowane na plecach. Sęk w tym, że w ludzkim gadaniu, rzadko jest prawda, częściej zaś pół prawda i gówno prawda. Z tą klaczą to akurat - to trzecie... Z mieczami zresztą też. Obrzyn poręczniejszy. Nazywam się Vincent Sztejer i zabijam dla srebra. Roboty nie brakuje. Zagładę przetrwały właściwie tylko trzy gatunki: karaluchy, szczury i sukinsyny. Mutanci w chórkach u Najświętszej Panienki też raczej nie śpiewają. Za odpowiednią sumkę pakuję się w ten syf i przerabiam cele na nawóz. Że śmierdzi? Ty co? Nietutejszy? Tak teraz pachnie cywilizacja...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz