niedziela, 28 września 2014

Golem i Dżin

Przeglądając nowości w Empiku natrafiłam na krótką recenzję książki "Golem i dżin": Połączyła ich bezsenność. Dwie mityczne istoty z odległych stron świata spotykają się w jednym mieście pod osłoną nocy. Golem Chava - stworzona w dalekiej Polsce oraz dżin Ahmad - zrodzony z ognia w starożytnej Syrii. Debiutancka powieść Helene Wecker w niezwykły sposób splata żydowską tradycję z kulturą Bliskiego Wschodu i literacką wizją Nowego Jorku u schyłku XIX wieku. Niezwykły tygiel magii, wierzeń i mitów w jedynej takiej książce.
 

Nie sposób byłoby nie zajrzeć do tak zachęcającej książki, tym bardziej, że można było odnaleźć znamiona steampunku: golem... dżin... XIX wiek... po prostu mmrrr. Po paru stronach książka jeszcze bardziej wciąga. Jak by się wydawało, główny bohater (jednak mylne to było wrażenie) umiera zaledwie po kilku stronach... a pałeczkę przejmuje... golem. Nie jest to wielka bezmyślna istota siejąca spustoszenie. Golem jest... kobietą... subtelną, skromną i nieco oszołomioną utratą swojego pana i naporem pragnień wszystkich ludzi, którzy znaleźli się w pobliżu niej. Wciąż musi się kontrolować, wciąż uważać, żeby nie popełnić błędu, nie zdradzić swojego pochodzenia. Dzięki pomocy rabina Meyera, który jako jedyny człowiek rozpoznaje jej prawdziwą naturę i otacza opieką, potrafi prowadzić w miarę normalne życie, wypełnione pracą i samotnością przez większość wieczorów i nocy. Golem nie potrzebuje snu... musi tylko jakoś wytrwać do rana...

Jest jeszcze dżin, zamknięty we flakonie i uwolniony całkiem przypadkowo. Nie spełnił życzeń swojego wybawcy (ale też nie zabił go), nie pamiętał jak trafił do swojej pułapki ani co się stało wcześniej... kto go pokonał... jest z dala od swojej ziemi, pobratymców, szklanego pałacu, zresztą i tak minęło kilkaset lat więc nie wiadomo co by zastał. Pozostaje mu "tu i teraz" czyli XIX wiek w Nowym Yorku. Dzięki swojemu wybawcy potrafi w jakimś stopniu wpasować się w klimat Małej Syrii, doskonali kunszt, z początku naprawia metalowe naczynia, stopniowo tworzy nowe, a także biżuterię, to w dzień... noce są puste i samotne. Dżin nie musi spać... więc wędruje.

Podczas jednej z takim wędrówek spotkał Golem. Różnili się całkowicie, ale połączyła ich bezsenność, samotność i wyobcowanie oraz to, że oboje bezbłędnie odkryli naturę drugiej postaci. On - zrodzony z ognia, żywiołowy, nie znoszący zamknięcia i ograniczenia, zarówno fizycznego jak i moralnego. Ona - ulepiona z gliny, z ziemi, narzucająca sobie sama ograniczenia ale i podlegająca nim (z racji miejsca w społeczności i kulturze). Mimo tych różnic potrafili się porozumieć i dogadać, choć niekiedy ich rozmowy można było nazwać kłótniami. 

Nie będę opisywać treści, każdy sam przeczyta książkę, jeśli uzna ją za ciekawą. Jedna uwaga, czytanie należy zacząć, mając pod ręką drugi tom. Pierwszy się kończy ni w pięć ni w dziewięć. Tak lekko wbija w fotel: ale to już? A co było dalej? No hej, ale przecież nic się nie wyjaśniło? Więc od razu należy wziąć do ręki drugi tom by poznać dalsze losy bohaterów.

Książki bardzo wciągają... nie należy spodziewać się fajerwerków: tysiąca zabitych przez golem i spopielonego Manhattanu przez dżina, nie o to chodzi. Mogliby to być zwyczajni ludzie, zagubieni na końcu świata i próbujący się odnaleźć, wyobcowani w kulturze, z którą się zetknęli. To książka o poznawaniu siebie, odnajdywaniu własnego ja, istoty dżinowatości i golemowości. Ot, taki romantyczny steampunk, który zauracza. A przy okazji trochę się jednak dzieje! Polecam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz