poniedziałek, 20 lipca 2015

Grunwald 2015

W tym roku Grunwald był nieco inny niż zazwyczaj i obfitował w różne wydarzenia. :)
-> Po pierwsze - inna chorągiew - wraz z Bractwem Rycerskim im. Księcia Bogusława V ze Słupska - po stronie krzyżackiej, w samej Chorągwi Wielkiego Mistrza.
-> Po drugie - grunwaldowy debiut Erin - jej stroje były bardzo twarzowe a i zarówno ona jak i Grunwald przypadli sobie do gustu.
-> Po trzecie - tradycji stało się zadość - po raz trzeci nie poszłam na bitwę, bo... lało jak z cebra (o burzy nie wspominając). A niestety, Mistrz Nikos za deszczem nie przepada, podobnie jak moich nowych butków made by Lotgar nie chciałam tytłać w błocie.
-> Po czwarte - prawdopodobnie będziemy w TV (i to nie 15 sekund jak 2 lata temu w filmie Patryka Wegi) a w szacownej TV Discovery... trzeba wypatrywać na jesieni serii: "Podróże w czasie" albo "Podróże w przeszłość" - któraś z tych dwóch nazw. A co kręcili? Sceny w karczmie... opowieści o minogach i innych potrawach, szulerka, wyrzucanie kłopotliwego klienta i zakuwanie w dyby, sceny zastołowe... i przystołowe... do tego potem wymarsz na manewry w stylu postapokaliptycznym. Nasza drużyna Mad Max IV śmiało zakasowałaby aktorów hollywoodzkich.
-> po piąte - przeżyliśmy burze, ulewy, słońce i pożar - nieodpowiedzialne zostawienie wędzarni tuż tuż przed karczmą spowodowało odpowiedź na zapotrzebowanie LET THERE BE LIGHT! Kilka gaśnic i butli z wodą nie starczyło, skończyło się wizytą Straży Pożarnej (wielki wóz), najważniejsze, że karczma się nie zajęła ani nasze namioty.
-> po szóste przewinęło się trochę starych znajomych - którzy pojawiali się w różnych chorągwiach - i zawarło się nowe znajomości. Mistrz Nikos był ukontentowany możliwością uwiecznienia różnych scen, a tydzień niestety minął zbyt szybko... jak zwykle zresztą. :( Niemniej Grunwald anno domini 2015 uważam za udany! :)

 
 

Portretów mieszkanek saxonu kilka...




Garnison Danzig na Grunwaldzie: Olek (Chorągiew Gdańska) i ja (Chorągiew Wielkiego Mistrza), a Wiola z Grześkiem w tym roku jako turyści, ale za rok... kto to wie... :)


W końcu mogłam odebrać mojego irańskiego smoka z X wieku.. (kto mówi, że to bocian ten się nie zna :P dla mnie to smok - miseczka przecudowna - a obok jej twórczyni...)


Znajomy pan stolarz odwiedzony, zakupy porobione... najnowszy nabytek: socjalna ławeczka...


Poglądowa patelnia bogusławowa... na 50 jajek... mogąca śmiało służyć za przykład mentalnej patelni, karzącej ludzką głupotę...


A dni mijały miło i leniwie... pojawiali się nowi znajomi, odwiedzali starzy znajomi... w kociołku bulgotało... krajki się same robiły... :)

Zaopatrzyłam się w nowy, "miśkowy" pasek... w końcu niebieski... my preciouuuss...


W karczmie nie można się nudzić...


Zawsze można nauczyć się czegoś nowego pod okiem bardziej doświadczonych prządek..


zapozować przed Mistrzem Nikosem..


Wielkie przygotowania do uczty po Wiciach - vipowskiej... a menu... aż ślinka leci...


O, patelnio! Powiedz przecie...


Wici - zdjęć kilka... niestety zachmurzenie i oświetlenie nie było najlepsze... :(


Król jest tylko jeden...


Na stoły podano...


Wielkie Manewry - jak zwykle wspaniała zabawa i ubranie... klimat postapokaliptyczny... Bogusław V (i nie tylko) w najnowszej odsłonie Mad Maxa... TV Discovery pojawiła się od razu, więc jest szansa obejrzeć jeszcze raz na srebrnym ekranie... karczmarka z zielonym parasolem rządzi! Podobnie jak różowy szlafroczek zagłady :)


Panie przygotowują się do uczty - rewelacyjny pomysł uczty piątkowej... dzięki temu można się zrelaksować po wiciach i manewrach, a nie męczyć się po bitwie...


A ja zmieniałam szybko limonkę na malinę... :)


Litwinki (może w nieco późniejszych) w pięknych strojach...


Jak lans to lans... jedwabie, biżuteria, cotehardie i pisanki...


Z życia karczmowego tuż przed bitwą... Hospitium ab Culo - kto chce niech nazwę karczmy przetłumaczy... ;) 


aż szkoda była chłopaków moknących tak na deszczu... a później przyszła burza... i jeszcze większa ulewa...


Zawsze mi się marzyło zdjęcie z Krzyżakiem... a że "oswojony" i gotowy do wymarszu...


Niektórzy ćwiczyli się w różnych dziedzinach...


I to było ostatnie sobotnie zdjęcie przed ulewą numer 4 :)


Niebieska palemka rulezz... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz