poniedziałek, 2 czerwca 2014

Takeshi Cień Śmierci

Nowa książka Maii Lidii Kossakowskiej zapowiadana była od dawna, poprzedzana zdjęciami autorki w stroju adekwatnym do treści. Czekałam, czekałam i nie rozczarowałam się... uwielbiam jej prozę (no może oprócz "Grillbar Galaktyki", do której muszę kiedyś zrobić podejście numer dwa).

Chociaż Japonia leżała w kręgu moich zainteresowań, jeśli chodzi o mitologię, jestem totalnym laikiem. Z Takeshim odbywa się kurs przyspieszony. No cóż... taka karma. Chociaż początkowo ma się wrażenie, że chodzi o Japonię... biostwory i bolidy szybko wyprowadzają czytelnika z błędu. Akcja dzieje się na idyllicznej niemal (nie licząc gangstera terroryzującego całą okolicę, jego szalonej siostry, kilku zakonów, w tym cechującego się ogromnym okrucieństwem Zakonu Rozerwanego Kręgu i tajemniczych bóstw) wyspie Wakuni. Magia działa... działają wyryte na skórze znaki... modlitwy do bóstw zostają często wysłuchane. Lecz kim jest bogini Prezes i bóg Pierwszy Udziałowiec? W jaki sposób przenieśli ludność i zasiedlili wyspę? A dlaczego sąsiednia wyspa dotknięta jest wszelkimi możliwymi klęskami? I jak przywrócić równowagę? Na te pytania nie otrzymujemy odpowiedzi. Może dlatego, że jest to dopiero tom I?

Nic nie jest takim jakim się wydaje. Wędrowny holopacykarz to niezrównany szermierz, pobożny mnich wcale nie jest taki pobożny, ba, nie wiadomo nawet czy jest człowiekiem. Córka wójta Zimnej Wody, słodka, głupia panienka, po uszy zakochana w głównym bohaterze, jest wnikliwą obserwatorką i nie traci zimnej krwi. Gdyby jeszcze trzymała język za zębami, a nie wychwalała wszystkich umiejętności ukochanego, byłoby lepiej. Okazuje się też, że po 7 latach można zmartwychwstać, a przynajmniej objawić się co po niektórym. 

Na początku można by sądzić, że będzie to taka sobie prosta powiastka i najgorszym problemem jest niezrównoważona Mariko - czarna gejsza, przybrana siostra pana Ashihei - artysty i gangstera. Pojedynek przy kapliczce Wodnych Węży to jednak pikuś... chociaż uruchamia całą serię niefortunnych wydarzeń. Im dalej w las... tzn. w książkę, tym bardziej wciąga. Zakończenie wydawać by się mogło zamknięte, ale napis: KONIEC TOMU PIERWSZEGO sugeruje, że autorka ma jeszcze niejedno do powiedzenia. Także z niecierpliwością oczekiwać będę dalszych przygód adeptki Zakonu Uśpionej Wierzby, Kota o Rozdwojonym Ogonie oraz mnicha o tęczowych oczach, który nie do końca jest chyba człowiekiem... Nie obraziłabym się też na grę planszową... Potencjał na pewno jest!


Nie ma ucieczki przed przeznaczeniem. Mroczny cień śmierci wyłania się z każdą chwilą, niespodziewanie. Samotna wędrówka gościńcem i krótki wypad do karczmy w sekundę może odwrócić porządek świata. I tylko jeden człowiek potrafi zachować spokój. Nawet w trakcie ostatecznej próby. Walki o życie ze wściekłą jak wulkan psychopatyczną Mariko. Porywające, pełne intryg starcie klanów podkreślone szkarłatnym cięciem katany. Kadr wycięty z Kill Bill’a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz