piątek, 21 czerwca 2013

Sprzętowe szaleństwo

Czasami można zgłupieć i zaszaleć. Biorąc jednak pod uwagę rozwój i dążenie w głąb historii, a także “rozpad bractwa – i co dalej?” – rozbudowanie własnego obozowiska nie jest wcale takim złym pomysłem. Namiot jest, styka na kilka epok historycznych, teraz przydałaby się rozbudowa kuchni. Pierwsze koty za płoty czyli kociołek i ruszt. :) 100 punktów do lansu za bycie rasową wiedźmą. Kot jest, kociołek jest. :)


Jak kociołek to 6-litrowy… może potem przyjdzie mniejszy do gotowania wody na herbatę lub kawę, ale obiad jednogarnkowy dla mieszkańców Twierdzy spokojnie się da zrobić. Niech żyją gęste zupy z mięskiem. A co więcej? Wymyślimy. :)


Ruszt to podstawa – zarówno do podsmażenia kiełbasek, tudzież innego mięska, jak i bardziej treściwych dań (mam nadzieję, że kociołek się na nim będzie dobrze trzymał dopóki nie nastąpi cud w postaci trójnogu). Ten jakoś wyjątkowo mnie urzekł swoją elegancją. Mniejszy chyba lepszy, 50 cm x 50 cm to stanowczo za dużo… Wilhelm też ma swoją pojemność.

Teraz tylko pozostaje czekać na przesyłkę. Zakładam się, że pierwsze, co zrobi Leon, to wpakuje się do kociołka, ewentualnie zaśnie na ruszcie. Kot masochista. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz