Chris Niedenthal jest Polakiem z niemieckim nazwiskiem i brytyjskim obywatelstwem. Urodził się w Anglii. Przyjechał do Polski, bo zakochał się w polskiej dziewczynie. Wpadł w 1973 roku na chwilę – a został do dzisiaj.
Kiedy usłyszałam tylko o spotkaniu ze słynnym fotografem, i w dodatku w swoim rodzinnym mieście, nie mogłam nie pójść. Kiedyś już miałam okazję poznać go, ba, całe wieki temu, kiedy zorganizowano kurs dla fotoreporterów z Dziennika Bałtyckiego, z którym to wówczas miałam okazję współpracować.
Chris Niedenthal to człowiek szalenie skromny, chociaż otarł się o całą "śmietankę" tego świata. Jak sam wspomina, czasami taka "śmietanka" bywa trudna - każe czekać na siebie kilka godzin, potem wpada i mówi, że ma tylko dwie minuty i zrób tu człowieku idealne zdjęcie...
Jego zdjęcia są zarazem takie zwyczajne jak i niecodzienne, czasami z odległych zakątków świata, czasami z bliskiej okolicy, potrafi wydobyć z zastanych sytuacji to co ważne, symboliczne, powtarzalne, niesamowite... jednym słowem: to, o czym marzy każdy fotograf.
Jego książka jest niezłą "cegiełką", ale już wiem, że czytać i przeglądać zdjęcia w niej zawarte będzie się z prawdziwą przyjemnością - serdecznie ją więc polecam.
Czołg pod kinem Moskwa z „Czasem apokalipsy" to fotograficzna ikona stanu wojennego. Zdjęcie zrobione z dystansem i sercem. Przez chłopaka z aparatem i brytyjskim paszportem, który przyjechał tu w 1973 roku. Przez zauroczonego Polską dziennikarza, relacjonującego dla świata wydarzenia zza żelaznej kurtyny. – Obserwowałem rewolucje w Pradze, Berlinie i na Węgrzech. Ale moje serce pozostało w Gdańsku – wspomina udział w sierpniowym strajku w stoczni.
Chris Niedenthal, Czas Apokalipsy, Warszawa, 14 grudnia 1981
Fotografia z opancerzonym skotem, warszawskim kinem Moskwa i afiszem filmu Francisa Forda Coppoli o znamiennym tytule „Czas Apokalipsy” stała się symbolicznym obrazem stanu wojennego. Fotografia powstała z ukrycia, zarówno fotograf, jak i nieznany niemiecki student, który przewiózł filmy Niedenthala do Niemiec, ogromnie ryzykowali. W pierwszej publikacji w amerykańskim tygodniku „Newsweek” fotografię wykadrowano o szyld z nazwą kina.
Dla Newsweeka, Time'a, Spiegla fotografował powstanie „Solidarności", pierwszą wizytę Papieża, stan wojenny i upadek komuny. Wszystko z zawodowym dystansem, ale coraz większym uczuciem. W jego wspomnieniach tamtych wydarzeń jest tylko to drugie. Przyprawione ogromną dawką angielskiego sarkazmu z nutką polskiej nostalgii.
„Najlepiej, choć spontanicznie, podsumował moje dotychczasowe życie zawodowe sam Lech Wałęsa.
Podczas Olimpiady zimowej w Salt Lake City w 2002 roku spotkaliśmy się w trakcie jakiegoś wywiadu. Powiedział mi wtedy coś bardzo prawdziwego: "Słuchaj, Chris, ty się jakoś w ogóle nie rozwijasz. Ja byłem elektrykiem, potem związkowcem, noblistą i na koniec prezydentem Polski – a ty cały czas nic tylko fotografujesz i fotografujesz."
Miałeś rację, Lechu.”
zdjęcia słynnego fotografa made by szczęśliwy Mistrz Nikos :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz