Zawsze przedkładałam słowo czytane nad słowo słyszane, może dlatego że największą przyjemnością jest dla mnie przewracanie kartek świeżo pachnących farbą drukarską, bądź lekko zakurzonych z antykwariatu. E-booki są koniecznością, kiedy finanse nie pozwalają na inną formę bądź dostępność publikacji jest skandalicznie mała.
Jednak są chwile, kiedy audiobook jest bardzo miły, a tym bardziej żywy audiobook. Książką, którą się ostatnio absolutnie zauroczyłam jest Sprawiedliwość owiec Leonie Swann. Niestety, nie oglądałam dotąd Baranka Shaun, ale będę musiała nadrobić zaległości (owiec wszelakich rozmaitość, w tym i czarnogłówki). Dzięki Morgianie mogłam spokojnie haftować podusznik, a jednocześnie zagłębiać się w niezwykłej intrydze kryminalnej, dziejącej się w owczej zagrodzie. Na osłodę końca pierwszego tomu, będzie można przeczytać kolejny, Triumf owiec - pytanie czy w formie papierowej, elektronicznej czy prywatnego audiobooka? :)
– Jeszcze wczoraj był zdrowy – powiedziała Matylda, nerwowo strzygąc uszami.
– To nie ma nic do rzeczy – zauważył Sir Ritchfield, najstarszy tryk w stadzie. – Nie umarł na chorobę. Szpadel to nie choroba.
Pasterz leżał w bujnej, zielonej irlandzkiej trawie obok stodoły. Leżał i ani drgnął. Owce odbywały naradę nieco dalej, prawie na skraju urwiska. Rankiem, gdy znalazły pasterza, niezwykle zimnego i zupełnie martwego, zachowały spokój i były z tego niezmiernie dumne. W pierwszym przypływie trwogi zabrzmiało oczywiście kilka rozpaczliwych okrzyków –
„Kto nam teraz będzie przynosił siano?”, „Wilk! Tu jest wilk!” – lecz panna Maple szybko stłumiła panikę. Wytłumaczyła im, że tu, na najzieleńszych i najsoczystszych pastwiskach w całej Irlandii, tylko idiota jadłby siano w środku lata, i że nawet najbardziej wyrafinowane wilki nie przebijają szpadlem swoich ofiar. Bo nie ulegało wątpliwości, że to właśnie szpadel sterczał z wnętrzności pasterza.
Owce postanawiają przeprowadzić śledztwo.
A co będzie, kiedy już odkryją, kto zabił?
Wtedy będzie... Sprawiedliwość!
– To nie ma nic do rzeczy – zauważył Sir Ritchfield, najstarszy tryk w stadzie. – Nie umarł na chorobę. Szpadel to nie choroba.
Pasterz leżał w bujnej, zielonej irlandzkiej trawie obok stodoły. Leżał i ani drgnął. Owce odbywały naradę nieco dalej, prawie na skraju urwiska. Rankiem, gdy znalazły pasterza, niezwykle zimnego i zupełnie martwego, zachowały spokój i były z tego niezmiernie dumne. W pierwszym przypływie trwogi zabrzmiało oczywiście kilka rozpaczliwych okrzyków –
„Kto nam teraz będzie przynosił siano?”, „Wilk! Tu jest wilk!” – lecz panna Maple szybko stłumiła panikę. Wytłumaczyła im, że tu, na najzieleńszych i najsoczystszych pastwiskach w całej Irlandii, tylko idiota jadłby siano w środku lata, i że nawet najbardziej wyrafinowane wilki nie przebijają szpadlem swoich ofiar. Bo nie ulegało wątpliwości, że to właśnie szpadel sterczał z wnętrzności pasterza.
Owce postanawiają przeprowadzić śledztwo.
A co będzie, kiedy już odkryją, kto zabił?
Wtedy będzie... Sprawiedliwość!
Książka jest wspaniała! Urzekła mnie od pierwszego czytania. Jeden z bardziej uroczych motywów dla mnie [spoiler], to scena z odzyskiwaniem towaru i tłmaczeniam, że część zjadła owca... :)
OdpowiedzUsuń