Z prawdziwą przyjemnością sięgnęłam po najnowszą książkę Andrzeja Pilipiuka - Carska Manierka. Jest to kolejny zbiór opowiadań - z jednej strony niezależny od pozostałych, z drugiej zaś, występują moi ulubieni bohaterowie: doktor Skórzewski i Robert Storm.
W końcu można przeczytać "czyste", przyjemne opowiadania, bez żadnych wtrętów politycznych i uświadamiających poglądy autora (może zmieniły się?), czyste opowiadania w opowiadaniach, niekiedy wiejące grozą i nieznanym.... zupełnie jakby schodziło się do piwnicy o 2:00 w nocy, w której odbywa się jakiś rytuał ku czci Pradawnych Bogów... no może przesadzam. Chociaż wiem, że to opowiadania fantastyczne, niekiedy ma się wrażenie, że Andrzej Pilipiuk uchyla rąbka tajemnicy i odsłania to, co zakazane i przekazywane w danym fachu z pokolenia na pokolenie, tylko swoim zaufanych... chociażby to byli np. grabarze... (w opowiadaniu "Na dnie mogiły") ciary po plecach, ale przyjemne, czyta się rewelacyjnie... jak zwykle 3:00 w nocy jest wyznacznikiem mojego zaciekawienia książką.
Może Robert Storm jest troszeczkę za bardzo bondowy... wszystko wie, wszystko (prawie wszystko) wychodzi mu, zgodnie z zamierzeniem, wie do kogo się zwrócić, co i jak uzyskać, gdzie znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie... no ale dobrze, jest z pokolenia przełomu epok, jeszcze pamięta czasy komunistyczne (będąc wówczas małym dzieckiem) jak i świetnie umie odnaleźć się w po 2000-cznej rzeczywistości. Opowiadania z jego udziałem mają swój urok - na początku myślałam, że cały zbiór będzie mu poświęcony, jest jednak tylko 5 pierwszych opowiadań.
Potem pojawia się mój ulubieniec, doktor Paweł Skórzewski... znów, przypadkiem, bądź zrządzeniem losu ocierający się o Nieznane... chociaż "Śmierć pełna tajemnic" nie stała się jego udziałem, za to otarł się o nią bardzo blisko. Opowiadanie o tym właśnie tytule jest jednym z najlepszych, jego podróż w głąb Rosji w poszukiwaniu zaginionego krewniaka jest bardzo plastycznie oddana, niemal czuje się to przejmujące zimno (za oknem, jak na zawołanie zaczął padać śnieg), o perypetiach i szaleństwie owej podróży nie wspominając. Próba rozwikłania "Tajemnicy Góry Bólu" jest ciekawa, owszem, ale nie kartkuje się już tak nerwowo kolejnych stron. A na deser, autor przedstawił nam totalnie inną wizję Polski, na skutek pewnych nieoczekiwanych zdarzeń z przeszłości. Trochę przypomina to prozę Mariusza Wollny'ego ("Krew Inków"), trochę "Autobahn nach Poznań" Andrzeja Ziemiańskiego, niemniej połączenie bardzo ciekawe...
Pewnie w tak zwanym międzyczasie ukaże się kolejny tom przygód Jakuba Wędrowycza lub Wampira... tym razem z CBA? Niemniej jednak, ja czekać będę na nowy zbiór opowiadań. Biorąc pod uwagę, że autor wydaje kilka książek rocznie, mam nadzieję, że na nowy i dobry (!) zbiór nie będę musiała czekać długo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz