Nie bacząc na "mrozu okowy tnące" udało się w mikołajkowy wieczór odwiedzić teatr - ze znakomitymi warszawskimi aktorami. Najbardziej byłam zachwycona Jackiem Kawalcem, o dziwo... zaskoczył mnie pozytywnie Krzysztof Ibisz... trochę zaś rozczarował Tomasz Stockinger (to już nie te lata...). Przedstawienie długie, prawie 3-godzinne, podzielone na część teatralną i część kabaretowo-rewiową. Historia pewnej grupy aktorów, marzących o sławie, bogactwie i... może czymś więcej, których oczekiwania rozbijają się o ścianę szarej rzeczywistości. Ale czy na pewno było tak źle? A może wyszli na tym lepiej? Pomijając niektóre skecze, 90% przedstawienia była bardzo udana. :)
Kabaretowo-muzyczno-taneczna komedia z duchem perkusisty w tle. Dwie blondynki aktorki plus dwóch aktorów i tajemniczy reżyser Milosz Radżinski spotykają się w dawnym PRL-owskim domu kultury „Świt” w Bieszczadach, by przygotować program estradowy na kontrakt do Chicago. Jest to opowieść o marzeniach, przyjaźni, miłości i… teatrze! Całość wieńczy żywiołowa rewia kabaretowa połączona z konferansjerką Krzysztofa Ibisza.
Kogo można poznać w małym prowincjonalnym Domu Kultury? Ducha Perkusistę czy znanego aktora-reżysera? I jakie są szanse, że piękne blondynki oczarują Polonię z Chicago?
Reżyser incognito... o dziwo stwierdzić muszę, że chociaż Krzysztofa Ibisza serdecznie nie lubiłam (aczkolwiek przebił go na mojej liście Piotr Adamczyk), to w tym przedstawieniu wypadł całkiem całkiem... konferansjer, jak wiadomo bardzo dobry (choć nie mój gust), ale jako aktor też nie najgorzej i ma dystans do samego siebie...
Doktor Lubicz w pełnej krasie... chirurg-cudotwórca, który z Jacka Kawalca zrobił Krzysztofa Ibisza....
a tu taki, jakiego nie znamy... różni Polacy wracają z H'ameryki... ale powrotu czarnego wujka siostrzeniec się nie spodziewał... i nie wiadomo było czy częstować chlebem czy posypywać solą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz