Dawno, dawno temu byłam w okolicach ulicy Zielonej na festiwalu FETA, ale dużo się od tego czasu zmieniło a i poboczne ulice niezwykle wypiękniały.
20 czerwca br. Garnison Danzig wziął udział w święcie ulicy Zielonej, połączonym z Dniami Sąsiadów (+ gościnnie Morgiana, reprezentująca medievalnych gdańszczan).
Imprezę można by podzielić na dwa etapy: przedulewowy i międzyulewowy - po drugiej ulewie zwinęliśmy się do domu, tuż przed zapowiadającą się trzecią. Niemniej było naprawdę przemiło. Wprawdzie co rusz groziły nam czarne chmury... ale w sympatycznym towarzystwie i mocnym słońcu szybko się wysychało. Jedyne co, to że nie można było rozejrzeć się po mini-jarmarku, pierwszy deszcz spowodował, że wszyscy zwinęli swoje kramiki. Zresztą, na ulicy utworzyła się samoistnie rzeka, a z uciętej rynny w ścianie tryskał prawdziwy wodospad. Słońce, które później wyszło było wręcz surrealistyczne.
Spotkanie epok...
Mój ci on!
Kto ma broń, ten ma władzę? :)
Gdyby jeszcze nie to tło... turyści, proporczyki i samochody nieco przywoływały do rzeczywistości XXI wieku...
Plotkowanie - XVIII contra XXI wiek :)
Tricorny są bardzo twarzowe...
Tu chyba zaczął się pomysł na dokumentację XVIII-wiecznych strojów...
Żołnierski portret byłby idealny, tylko te "fluorescencyjne" chmury nieco psuły efekt...
Jeszcze nie zmoknięta i mogę zaprezentować całkiem nowy czepek...
I powoli zaczynamy schnąć... :)
Prezentacja strojów damskich na każdą okazję...
Panowie też się prezentowali... również z bronią...
A pan Fahrenheit-to-be wraz z wierną Sonyą dokumentował... :)
Salwa musiała być...
Marynarz i jego "żona"...
Kiedy słońce wyszło, zawsze warto poświęcić czas na odrobinę przyjemności... a haftowanie należy do jednej z nich...
Epokowy spacer po okolicach - cudne zestawienie...
Tymczasem panowie ćwiczą swoje...
Kobiety nie mogą być gorsze... a taka piękna broń kusi, oj kusi... chrzest prochowy zaliczony :)
Portrety panów podeszczowe... niektórzy są bardziej zabezpieczeni niż inni...
Jedyne zdjęcie, które udało się złapać fotografowi - nie dość, że przed ulewą to jeszcze na żółtej stronie kamizelki... chociaż uwielbiam ją, ale owady bywają zbyt natrętne... i tak to idzie sobie XV-stka z XVIII-stką :)
I jeszcze na kilku zdjęciach złapana... skoro mowa o damskich strojach... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz