Nieoczekiwanie minął już rok od przeprowadzki z Czarnej Dziury na Szczyt Świata. Trudno uwierzyć, że to już rok, ale czas pędzi nieubłaganie. Można sobie tylko zaśpiewać jak Anna Maria Jopek: "niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam...".
Co się udało do tej pory zrobić?
- sprzedać Czarną Dziurę (mam nadzieję, że nowej właścicielce się dobrze mieszka, chociaż pierwsze co zrobiła, to wycięła ten piękny biały bez, który kwitł pod oknem),
- przemalować dwa pokoje, powstała cynamonowa sypialnia i gabinet / pokój gościnny w stylu mango, salon kremowy - bez zmian,
- położyć "czekoladowe" kafelki na balkonie (zamiast sztucznej trawy).
Co należałoby zrobić?
- odtapetować i pomalować kuchnię (ale szukam wciąż kafelków, które kiedyś widziałam w sprzedaży, ale niestety nie kupiłam na "zaś", a teraz nie chciałabym już innych), koloru jeszcze też nie mogę wybrać,
- rozpakować ostatnie kartony, które od roku stoją w szafie i za Chiny ludowe nie pamiętam co w nich jest.
Więcej zasadniczo nie trzeba. Mieszkanko jest miłe i przytulne, a przez to, że jest większe od poprzedniego, daje większe możliwości. Przynajmniej w kuchni można coś robić, a rozmówca może siedzieć obok. Ale oczywiście zaczynają mi po głowie chodzić zmiany... jeśli dojrzeją chyba się za nie zabiorę. Dobre przemeblowanie nie jest złe. :)
___________________________________
PS. Witraż domkowy powstał w pracowni mojego witrażowego Guru
Ten czas bardzo szybko leci :) rzeczywiście rok. :)
OdpowiedzUsuń