Nad lekturą jednej z nowszych powieści Dariusza Domagalskiego zastanawiałam się od pewnego czasu, jednak cieszę się, że sięgnęłam do niej dopiero po obejrzeniu Battlestar Galactici. A może to niedobrze? Bo teraz wszystko będę postrzegała przez pryzmat cyloński. Niemniej jednak wiem, że autor również jest zafascynowany serialem i można to łatwo dostrzec w przesłaniu książki. Smaczków battlestarowych również nie brakuje.
To, co było nieco uciążliwe podczas lektury to "technobabble", coś, czego uniknięto w Battlestar Galactice. Owszem, jestem laikiem, wiem co nieco o budowie wszechświata, gwiazdach, planetach i innych ciałach niebieskich, ale niektóre rozmowy pomiędzy członkami załogi marka Aureliusza przypominają wykłady akedemickie. Pan profesor mówi, a studenci winni słuchać. Można było dodać gwiazdkę i mały słowniczek na końcu książki, tak jak w przypadku tetralogii krzyżackiej.
Z pewnością widać tu echa Battlestar Galactici, Solaris (filmu, książki nie czytałam) i Horyzontu Zdarzeń (filmu, horroru-sf, którego drugi raz chyba bym nie obejrzała), czy nawet Katedry Bagińskiego, trochę filozofii, dużo wiedzy na temat układu słonecznego, kilka wykładów z fizyki kwantowej. Wszystko to wrzucone do jednego kociołka, doprawione historią o konieczności exodusu ludzkości. Co z tego wyszło? Gulasz o dość ciekawym smaku...
Jest II połowa XXI wieku. Na początku dowiadujemy się, że gwiazdolot o wdzięcznym imieniu Marek Aureliusz odbędzie lot międzyukładowy do Alfa Centauri. Ośmioosobowa załoga na pokładzie niezwykłego statku kosmicznego stanowi ucieleśnienie nadziei, pragnień, ambicji i wielu innych uczuć, które charakteryzują ludzkość. Ich zadaniem jest zbadanie warunków do życia na jednej z planet - Ziemia jest przeludniona, zapasy naturalne się kurczą, niedługo trzeba będzie opuścić kolebkę ludzkości. Uciec, tylko dokąd?
W wyniku działań dwóch ścierających się frakcji religijnych na pokładzie znajdują się ich przedstawiciele: jeden agent czynny, drugi uśpiony (tak, tak, od razu pomyślałam o Cylonach) - ich zadaniem jest jak najbezpieczniejsze dotarcie do celu podróży, agent przeciwnej opcji ma za zadanie zniszczyć zarówno pojazd kosmiczny jak i załogę (ahh, ci kamikadze...). Pozostała piątka jest nieświadoma owej walki, przynajmniej na razie. Moje podejrzenia okazały się słuszne zaledwie w 1 przypadku na 3.
Cóż więc nas czeka? Powołanie się na starożytne święte zwoje... sabotaż... wybuch i zniszczenie poszycia statku (spokojnie, w tym stanie da się dalej lecieć), tajemnicze "wypadki" (w końcu Cyloni działają), odkrycie nowego raju... tylko czy rajem się okaże?
Komandor Hubert Zettenberg, dowódca statku, kreowany był chyba na Williama Adamę, pewne podobieństwa są bardzo widoczne, jednak niemożliwe jest ich dokładne przyrównanie. Czym jest czteroczłonowy, ośmioosobowy Marek Aureliusz wobec Battlestar Galactici? Problemy i dylematy, z jakimi oboje się borykają są podobne, łączy ich też podobna przeszłość. A zakończenie? Zakończenie Silentium Universi wbija w fotel... jest zupełnie inne niż w BSG, chociaż... a nie, nic już nie powiem. :)
Z pewnością widać tu echa Battlestar Galactici, Solaris (filmu, książki nie czytałam) i Horyzontu Zdarzeń (filmu, horroru-sf, którego drugi raz chyba bym nie obejrzała), czy nawet Katedry Bagińskiego, trochę filozofii, dużo wiedzy na temat układu słonecznego, kilka wykładów z fizyki kwantowej. Wszystko to wrzucone do jednego kociołka, doprawione historią o konieczności exodusu ludzkości. Co z tego wyszło? Gulasz o dość ciekawym smaku...
Jest II połowa XXI wieku. Na początku dowiadujemy się, że gwiazdolot o wdzięcznym imieniu Marek Aureliusz odbędzie lot międzyukładowy do Alfa Centauri. Ośmioosobowa załoga na pokładzie niezwykłego statku kosmicznego stanowi ucieleśnienie nadziei, pragnień, ambicji i wielu innych uczuć, które charakteryzują ludzkość. Ich zadaniem jest zbadanie warunków do życia na jednej z planet - Ziemia jest przeludniona, zapasy naturalne się kurczą, niedługo trzeba będzie opuścić kolebkę ludzkości. Uciec, tylko dokąd?
W wyniku działań dwóch ścierających się frakcji religijnych na pokładzie znajdują się ich przedstawiciele: jeden agent czynny, drugi uśpiony (tak, tak, od razu pomyślałam o Cylonach) - ich zadaniem jest jak najbezpieczniejsze dotarcie do celu podróży, agent przeciwnej opcji ma za zadanie zniszczyć zarówno pojazd kosmiczny jak i załogę (ahh, ci kamikadze...). Pozostała piątka jest nieświadoma owej walki, przynajmniej na razie. Moje podejrzenia okazały się słuszne zaledwie w 1 przypadku na 3.
Cóż więc nas czeka? Powołanie się na starożytne święte zwoje... sabotaż... wybuch i zniszczenie poszycia statku (spokojnie, w tym stanie da się dalej lecieć), tajemnicze "wypadki" (w końcu Cyloni działają), odkrycie nowego raju... tylko czy rajem się okaże?
Komandor Hubert Zettenberg, dowódca statku, kreowany był chyba na Williama Adamę, pewne podobieństwa są bardzo widoczne, jednak niemożliwe jest ich dokładne przyrównanie. Czym jest czteroczłonowy, ośmioosobowy Marek Aureliusz wobec Battlestar Galactici? Problemy i dylematy, z jakimi oboje się borykają są podobne, łączy ich też podobna przeszłość. A zakończenie? Zakończenie Silentium Universi wbija w fotel... jest zupełnie inne niż w BSG, chociaż... a nie, nic już nie powiem. :)
A jak nas zachęca do lektury Empik?
Czy zdarza wam się zadzierać głowę i spoglądać na nocne niebo?
Podziwiać konstelacje układające się w najróżniejsze wzory? Zachwycać
się bladym blaskiem gwiazd, ich majestatycznym pięknem, szeptać nazwy,
typy widmowe, odległości od Układy Słonecznego? Zastanawialiście się
kiedyś jak tam musi być? W pobliżu kwazarów, cefeid, białych karłów,
czerwonych olbrzymów, niebieskich nadolbrzymów i gwiazd takich jak nasza
– ciągu głównego.
Na hipotetycznych planetach krążących wokół najróżniejszych słońc, w centrum innych galaktyk, na samych krańcach poznanego Wszechświata. Wówczas nasuwają się pytania. Kto to wszystko ułożył w tak doskonałej harmonii? Czy jesteśmy w kosmosie sami? Czy życie jest wyjątkiem? A jeśli nie, to czemu wszechświat milczy?
SILENTIUM UNIVERSI to powieść zrodzona z pasji do astronomii, nauki, kosmosu i odwiecznych tajemnic wszechświata. Wychowany na dziełach Artura C. Clarka, Isaaca Asimova, Stanisława Lema, inspirowany literaturą fantastyczną z lat ’60 i ’70 zawsze pragnąłem napisać klasyczną powieść hard s.f. w tematyce podróży kosmicznych. Powstała zatem książka o sięganiu gwiazd, o potędze ludzkiego umysłu, o zagrożeniach czyhających na naszą rasę i nadziei, której upatrujemy wysoko ponad naszymi głowami. Historia pierwszego załogowego lotu do najbliższego układu gwiezdnego jest również przyczynkiem do zadania pytania o istotę Wszechświata, tożsamość Boga oraz o kondycję moralną ludzkości.
Czy gwiazdy są naprawdę niedosiężne? Czy jesteśmy gotowi na to co nas czeka w kosmosie? Jakie jest przeznaczenie naszego gatunku? Na te pytania próbuję odpowiedzieć w SILENTIUM UNIVERSI.
Na hipotetycznych planetach krążących wokół najróżniejszych słońc, w centrum innych galaktyk, na samych krańcach poznanego Wszechświata. Wówczas nasuwają się pytania. Kto to wszystko ułożył w tak doskonałej harmonii? Czy jesteśmy w kosmosie sami? Czy życie jest wyjątkiem? A jeśli nie, to czemu wszechświat milczy?
SILENTIUM UNIVERSI to powieść zrodzona z pasji do astronomii, nauki, kosmosu i odwiecznych tajemnic wszechświata. Wychowany na dziełach Artura C. Clarka, Isaaca Asimova, Stanisława Lema, inspirowany literaturą fantastyczną z lat ’60 i ’70 zawsze pragnąłem napisać klasyczną powieść hard s.f. w tematyce podróży kosmicznych. Powstała zatem książka o sięganiu gwiazd, o potędze ludzkiego umysłu, o zagrożeniach czyhających na naszą rasę i nadziei, której upatrujemy wysoko ponad naszymi głowami. Historia pierwszego załogowego lotu do najbliższego układu gwiezdnego jest również przyczynkiem do zadania pytania o istotę Wszechświata, tożsamość Boga oraz o kondycję moralną ludzkości.
Czy gwiazdy są naprawdę niedosiężne? Czy jesteśmy gotowi na to co nas czeka w kosmosie? Jakie jest przeznaczenie naszego gatunku? Na te pytania próbuję odpowiedzieć w SILENTIUM UNIVERSI.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz