piątek, 5 lipca 2013

Medievalne artefakty - wokół namiotu...

My home is my castle – mawiają Anglicy. Na wyjeździe domem jest namiot i to, w jakim stopniu go przygotujemy na wyjazd i urządzimy w środku, sprawi, że będziemy czuć się przytulnie i po domowemu (nie licząc np. przemarszu mrówek, zbłąkanych pająków czy natrętnych komarów, ale to całkiem inna bajka i staram się nie myśleć o owych stworach i tak jest lepiej. Błoga nieświadomość czyni cuda :)


Nasz pierwszy wyjazd na Wenecję to noclegi w Meduzie - namiocie typu pawilon, dość małym, aczkolwiek zdolnym pomieścić trzy osoby z bagażami, za to bardzo lotnym (pod wpływem wiatru nadymał się i gotów był do podniebnych podróży). 


Grunwald zaowocował z kolei noclegami w Grzybie - przestronnym pawilonie, w którym można by urządzać turniej tańca, gdyby nie zgromadzone sprzęty wspólne.


 Nie ma to jednak jak własny domek… to jest namiot. :) Twierdza Szlachetnych Smoków (ädladrakkarsborg) – Saxon – namiot oparty na pionowych masztach z górną poprzeczką. Każdy maszt dla łatwiejszego transportu jest dzielony na dwie części. Do rozbicia namiotu nie potrzeba żadnych odciągów, trzyma się tylko za sprawą szpil, dzięki czemu po rozbiciu nie zajmuje wiele miejsca. Normalnie przednia ściana posiada możliwość podniesienia jej i wykorzystania jako daszku, tu jednak jest idealne rozwiązanie – przednia ściana namiotu stanowi zamknięcie, a do tego doszyta jest wiata. Jest dość przestronny i pojemny, chociaż na pierwszy rzut oka może na taki nie wyglądać, ale trzy kobiety ze stertą bagaży i strojami swobodnie się w nim mieszczą, aczkolwiek ordnung must sein! I do tego cudowna wiata… o tak, wiata to to, co smoki lubią najbardziej. Na Grunwaldzie nie mogła być w pełni rozwinięta z racji drzewek rosnących na drodze, ale na Świecinie prezentowała się w całej okazałości. Skuteczna ochrona zarówno przed słońcem jak i solidną ulewą, wypróbowana namacalnie.


I pomyśleć, że kiedyś priorytetem był pawilon. Idealny jeśli chodzi o rozmieszczenie strojów (piasta do tego wybitnie się nadaje), wygodny… ale niestety do tanich nie należy. Kiedy więc trafiła się okazja zakupić Twierdzę za przystępną cenę, trzeba było zrezygnować z marzeń o pawilonie. Saxon jednak sprawdza się, i to bardzo dobrze. Można go też swobodnie przewieźć w samochodzie osobowym, składa się w zgrabny, 9-kilogramowy pakunek (nie licząc masztów). Przydałby się jeszcze jakiś stożek na mniejsze wyprawy bądź krótsze, ale najpierw trzeba zacząć grać w totolotka.  :)


Namiot typu pawilon, z odciągami.
 
Kilku, kilkunastokątny jednomasztowy pawilon – konstrukcja oparta na odciągach (przez co jest łatwiejszy w transporcie w porównaniu do innych namiotów), posiada odczepialne ściany.

 

Pawilon dwumasztowy


Duży dwumasztowy namiot, na masztach którego można zawiesić chorągiewki, a środek namiotu podzielić zasłonami na pomieszczenia. Konstrukcja oparta na odciągach.



Namiot typu stożek z centralnym masztem.
 
Stożek – jeden z najliczniej przedstawianych namiotów, jeśli chodzi o ikonografie, wykonany najczęściej z lnu impregnowanego lub bawełny, składa się z kilku do kilkunastu ścianek. Posiada drewniany składany (najczęściej dwuczęściowy) maszt. Przymocowywany do podłoża śledziami.



 Namiot typu saxon, dwumasztowy.

Soldier jest neico mniejszą wersją saxona, przeznaczony głównie dla osób odtwarzających żołnierzy, aczkolwiek nie zawsze. Posiada dwa maszty połączone poprzeczną tyczką usztywniającą całą konstrukcję. Namiot nie posiada odciągów, mocowany jest do podłoża tylko za pomocą umieszczonych na obwodzie szpil. Otwór wejściowy w kształcie owalnym, zamykany za pomocą zasłony.


Lekkie krzesło składane, nożycowe, stabilne i wygodne.
 
Skoro mowa o namiotach, warto też wspomnieć o sprzęcie, który służy długim konwersacjom przy ognisku, robótkom ręcznym, czy też prozaicznemu przygotowywaniu posiłku, ba, nawet zwykłemu leniuchowaniu.


Krzesła nożycowe to zaiste boski wynalazek, a te, które można było zakupić w pobliżu Grunwaldu u bardzo miłego pana stolarza, podwójnie boskie. Stabilne, porządne, estetycznie wykonane i w przyzwoitej cenie. Można by się zastanowić nad dobraniem do kolekcji stołu… kiedyś tam… w przyszłości.


Szczyt marzeń, elegancji i wygody (ahh ta cudowna tylna ścianka, wyjmowana do transportu) – krzesło z oparciem, zwane przeze mnie Krzesłem Chaosu (jako że nasz wódz posiada takowe). Niestety cenowo, jak dotąd, poza zasięgiem.

Przydatny zestaw – stół z dwiema ławami. Oczywiście wszystko rozkładane do transportu, bez śrub i gwoździ. Ław nigdy za wiele, a stoły przydają się, zwłaszcza w czasie okołoucztowym. Kiedy zabraknie eleganckich i gotowych stołów, naprędce zbija się z dostępnych desek. Do tej pory cała chorągiew się mieściła.

 
Okazuje się, że prosty, mały taborecik z Netto jest bardzo koszerny, jeśli chodzi o minimalne medievalne mebelki. Baaardzo przydatny na Grunwaldzie. :)



1 komentarz: