W zasadzie z piosenką studencką i turystyczną niewiele mam wspólnego, dawniej to się śpiewało... ale w Bazunie nigdy nie brałam udziału, nawet jako widz. Do czasu... podróży na dwa smoki na Jarmark Świętojański, połączony z 41 edycją Bazuny, mającą miejsce w Przywidzu.
Jeśli Jarmark, to oczywiście w strojach - takie małe preludium przedgrunwaldzkie. Stolik rozłożony, z wieloma magicznymi - frywolitkowo-wełnianymi artefaktami Morgiany i moimi skromnymi kolczykami z kamieniami półszlachetnymi, perełkami, itp.
Odwiedzających nasze stoisko było wielu, patrzyli, podziwiali, zachwycali się frywolitkami... i szli dalej. Pojawiły się skądś nawet dwie telewizje (aczkolwiek w Panoramie nie pokazali tej części Jarmarku), a turystów chcących zrobić sobie zdjęcie z "rycerkami" nawet nie policzę... Gdyby za każde do świnki - skarbonki wrzucali po złotówce, świnek zebrałoby się małe stadko...
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... nawiązałyśmy za to kontakty z pobliskimi wystawcami, na sąsiednich stoiskach. Pewnie jeszcze nie raz przyjdzie się spotkać na kolejnym jarmarku... Obozing swoją drogą, ale jarmarking też mi się bardzo podoba. :)
"Księżniczka" wzbudzała niemałe zainteresowanie nie tylko wśród najmłodszych, chociaż ci byli najbardziej ciekawscy. Morgiana, z iście anielską cierpliwością uświadamiała dzieci czym ukłuła się Śpiąca Królewna (wrzeciono!), i co królewski majster zbudował, żeby w królestwie można było prząść wełnę (kołowrotek!).
Wieczór umiliły pokazy konne przy muzyce z Ostatniego Mohikanina, Piratów z Karaibów i Gladiatora. Koniki piękne, a dżokeje zgrani. Zasadniczo przez cały dzień nasz pobyt umilała i "umilała" muzyka z konkursu i koncertu piosenki, aczkolwiek nie miałyśmy zbytnio czasu (a może i ochoty?) by zajrzeć do środka, gdzie wszystko się odbywało.
Suma sumarum, wyjazd nie przyniósł wymiernych korzyści materialnych, ale nowe kontakty i doświadczenie liczą się podwójnie. :) Ja chcę więcej!