Jak można zagospodarować mgliste grudniowe ponure przedpołudnie? Poprzez przyjemne z pożytecznym w dobrym towarzystwie – np. uczestnictwo w Festiwalu Rękodzieła w Gdyni. Zamiast uczestniczyć w zakupowym szaleństwie podczas niedzieli handlowej, lepiej było posiedzieć, poplotkować i pożytecznie bumelować. :)
Rosamar i Morgiana miały przynajmniej cały arsenał do wystawienia, od czesanek (merynosowych, alpakowych, wielbłądzich i wielu innych), poprzez uprzędnięte wełenki i gotowe produkty (jak trójpalczaste rękawiczki medievalne czy czy nalbindningowe skarpety). Ja tylko skromnie z moją poduszeczką (która sprawiała wrażenie z racji rozciągłości bieżnika) mogłam sobie do woli haftować. I to bez wyrzutów sumienia, że powinnam robić coś bardziej pożytecznego w tym czasie. Przynajmniej poduszka się nieco upgradowała – zakwitła czerwonymi kwiatkami – a to znaczy, że białe ramki zaczęły się wypełniać. Na środku stołu królowała owieczka, która na równi z kołowrotkiem stanowiła atrakcję stoiska. :)
Żeby nie było, zdjęcia nie pochodzą z pracowni Mistrza Nikosa, tylko Klary Lumii – czyli jak smartfon pomaga w rejestracji rzeczywistości. :) Mistrz Nikos pewnie by tylko parsknął patrząc na jakość, ale na pamiątkę i dla zachowania dla potomności, Klara Lumia się nada.
Rosamarowe warkocze czesankowe były totalnie obłędne, zwłaszcza te w niebieskościach, fioletach i turkusach, napatrzeć się nie można było. :) A kołowrotek jak magnes przyciągał najmłodsze pokolenie, i o dziwo najbardziej zainteresowani byli chłopcy! Może jeszcze będzie szansa dla tego pokolenia… tylko trzeba powrócić do źródeł.
Dzięki za fotki!
OdpowiedzUsuńLumia dała radę lepiej niż mój aparat :-D
I cieszę się że się dobrze bawiłaś z nami. :)
Rosamar