Co roku coraz później ubieram choinkę, aż w końcu w ostatnich latach wykształciła się nowa świecka tradycja ubierania choinki w samą Wigilię. Do tego coroczna walka ze światełkami, które pod wpływem skrzacich psikusów plączą się niemiłosiernie, zawsze któreś nie działają, tajemniczo przepalone po Świętach. Bombki tracą swoje zawieszenia, łańcuchy się rozdzielają, czubek zagubią, Mikołaj chowa, ale koniec końców efektem walk i starań choinka stoi ubrana.
Ta choinka była jedną z moich ulubionych, ubrana pod kolor światełkami i bombkami, zajmująca pół pokoju, rozłożysta, ale urocza, rocznik 2009. Na zdjęciu Rogaty Demon podziwiający świetlny spektakl z wysokości stołu. Nostalgicznie się zrobiło…
Radosnych, pełnych magii i wewnętrznego ciepła, słodkich, ale nie przesłodzonych, rodzinnych, ale i pełnych odpoczynku, refleksyjnych i relaksujących Świąt Bożego Narodzenia. Na kolejne trzeba będzie czekać znów cały rok. :)
Radosnych, pełnych magii i wewnętrznego ciepła, słodkich, ale nie przesłodzonych, rodzinnych, ale i pełnych odpoczynku, refleksyjnych i relaksujących Świąt Bożego Narodzenia. Na kolejne trzeba będzie czekać znów cały rok. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz