Jarmark Dominikański - m.in. Garnison Danzig obstawiał jego otwarcie. Nie wiem kto miał, ale zdecydowanie była taka osoba, która miała chody w Ministerstwie Pogody, gdyż oczko pogodowe zaistniało dokładnie od momentu rozpoczęcia obchodów do zakończenia - dwie godziny słońca i ciepełka. Wcześniej była jedna ściana deszczu, po skończeniu - ulewa i burza.
Przeszliśmy się kilka razy ulicą Długą i Długim Targiem.. start od Złotej Bramy, przystanek przy scenie przy Zielonej Bramie - trzeba było przedefilować przez scenę i rzucić się w tłum turystów... a zebrał się, mimo pogody, dość liczny. Obok - multiperiodowe osoby na szczudłach, łapacze kotów, gołębiarki, carewny, wczesnośredniowieczna kapela (najlepsza ze wszystkich) i cała masa innych osób.
Pojawiliśmy się z czerwonymi nosami - element promocji? Na szczęście wybawiła nas od nich grupa kolonijna, która koniecznie chciała mieć taki nos, niemniej Mistrz Nikos grupę garnizonowych reniferów Rudolfów obzdjęciował. :)
Teraz tylko wypadałoby skorzystać z dobrej pogody i wybrać się na starocie... :)
Chodzenie na szczudłach to nadal dla mnie czarna magia, ale jak widać niektórzy sobie z tym świetnie radzą. :)
Różne inne postaci obok nas...
Garnison ma klucz!!! Do bram Gdańska oczywiście :)
Dziubku! Dziubku! - z doktor Zarazą! :)
Ostatnie chwile przed rozpoczęciem parady...
A za chwilę wyjście na scenę... na razie przedefilowaliśmy pod Zieloną Bramę...
Każdy ma czerwony nos, mam i ja!
Serce z piernika dla lubej? A ona z innym na huśtawce... chwila szaleństwa na scenie! :)
Elementy kampanii... kto kogo promuje? z Bogdanem Borusewiczem, marszałkiem senatu... spacerował z Garnisonem traktem królewskim...
Biel i czerń... filozoficzny naukowiec i Doktor Zaraza... melancholijne i piękne zdjęcie...
Pamiątkowe ujęcia... później także z turystami... każdy chciał potrzymać klucz...
Jak dobra kapela gra, to nosi się same do tańca zwijają...
Pogoda spochmurniała nieco, ale nie my...
Przyjacielskie spotkanie... no i może przekonamy do Garnisonu? :)