Niestety, mogłam być tylko jeden dzień na Mozartianie - w Oliwskim Parku - w środę - ale za to było to ciekawe doświadczenie. Przede wszystkim - pierwszy raz w stroju w tym miejscu. Zanim słońce zaszło, objawiło się przepięknym oświetleniem, rozproszonym przez liście i dającym dodatkowe efekty, o pięknym tle nie wspominając.
Ludzie bardzo pozytywnie reagowali na nasz widok - z paniami ze Śląska prawie się zaprzyjaźniliśmy, było pożyczanie rekwizytów do zdjęć, wspólne pozowanie itp. Maski stanowiły utrudnienie - ciężej było przez nie patrzeć, było w nich nieco niewygodnie, ale dawały element tajemniczości, zwłaszcza, że były bardzo zróżnicowane.
Scenki, przećwiczone wcześniej, całkiem fajnie nam wyszły, doktor Zaraza siał(a) strach i przerażenie...Michelle dała się porwać, baron z hrabią kilkakrotnie się pojedynkowali... graliśmy w ciuciubabkę, a szpieg przechadzał się z panią nieco lekkich obyczajów... była też telewizja, rozdawanie programów imprezy... pod koniec gęsto od napływających na koncerty ludzi, wśród których można było wypatrzeć różnych, dawnych znajomych. :)
Pan Fahrenheit w letnich promieniach słońca...
W takim otoczeniu aż miło zapozować do zdjęcia...
Szpieg... z Krainy Deszczowców...
Piękna para na czele pochodu...
i cały korowód masek...
Czy to krasnoludzka piastunka... czy?
Dalekowschodnia piękność czy Doktor Zaraza?
i jedna z najpiękniejszych masek...