Do tej pory nie dorobiłam się porządnego fartuszka... ani na średniowiecze, ani na XVIII i XIX wiek. Materiałów odłożonych jest sporo... ale zawsze to brakowało czasu, to zajęłam się czymś innym i tak czas sobie leciał...
Na Nocy Muzeów 2015 miałam wypożyczony lniany fartuszek od Beaty... teraz też, dzięki niej mam nowy... po zakupie przeze mnie całkiem miłego i pasiastego materiału (bawełna) zabrałyśmy się do roboty... tzn. ja skromnie asystowałam z żelazkiem i Mistrzem Nikosem.... drugi asystent oczywiście (a przy okazji jubilat) też się znalazł i bardzo pomagał...
Teraz tylko trzeba znów stanąć na służbie u Pana Fahrenheita... :)